Prodrive P25 to piękna rekonstrukcja ikony motorsportu lat 90. Za genialne wyposażenie i osiągi trzeba jednak wiele zapłacić.
Subaru Impreza to dla większości fanów motoryzacji samochód marzeń. Powiedzieć, iż ten model jest legendą rajdów i szeroko pojętego motorsportu, to jak nic nie powiedzieć. Nawet jednak w wersji cywilnej ten samochód robi do dziś prawdziwą furorę. Oczywiście w większości przypadków prawdziwi fani modelu przerabiają drogowe egzemplarze na modłę wersji, którą po rajdowych trasach sunęli między innymi Richard Burns, Carlos Sainz Senior, Petter Solberg, Mikko Hirvonen czy sam Colin McRae. W przypadku takich tuningów wymagany jest oczywiście ikoniczny ciemnoniebieski lakier uzupełniany złotymi okleinami, a także masywny tylny spojler. O Imprezie można mówić również jako jednym z niewielu samochodów, do których naprawdę pasują złote alufelgi. Obecnie flagowy sedan Subaru jest jednak bardzo daleki od samochodu, który jest z nostalgią wspominany przez fanów. Co więc powiecie o Prodrive P25?
P25 bazuje na bardzo rzadkiej edycji Imprezy o nazwie kodowej 22B. Ta wersja powstała w liczbie zaledwie 424 egzemplarzy. To właśnie ten samochód posłużył jako podstawę do stworzenia całkowicie nowego wcielenia, które naprawdę zapiera dech w piersiach. Co w nim jednak takiego szczególnego?
Zacząć należy od karoserii, która została wykonana właściwie na nowo z pomocą włókna węglowego. Oczywiście za jego pomocą wyrzeźbiono również tylny spojler. Odchudzono również podwozie i fotele, dzięki czemu zdołano zredukować masę do zaledwie 1200 kilogramów. Prodrive P25 otrzymał również nowy silnik, zaczerpnięty ze współczesnych modeli Subaru. Jest to więc 4-cylindrowy, 2,5-litrowy boxer, który został podkręcony do mocy aż 400 koni mechanicznych. Oczywiście napęd przenoszony jest na wszystkie cztery koła za pomocą 6-stopniowej, sekwencyjnej skrzyni biegów, którą możemy obsługiwać manetkami. Kolejnym wartym wspomnienia dodatkiem jest launch control zaczerpnięty żywcem z WRC, dzięki czemu Prodrive P25 rozpędza się do 100 km/h w zaledwie… 3,5 sekundy!
Warto również wspomnieć o 19-calowych felgach, hamulcu ręcznym stylizowanym na rajdówkę WRC oraz poprawkach w zakresie hamulców i zawieszenia. Jeśli zaś chodzi o wnętrze, zostało ono wykończone alkantarą, skórą i, oczywiście, karbonem. We wnętrzu natrafimy też na pełnowymiarowy ekran HD, dzięki któremu będziemy mogli ustawiać samochód. Jeżeli zaś chcemy poczuć się w 100 procentach niczym kierowcy rajdowi, możemy dokupić częściową klatkę bezpieczeństwa.
No dobrze, ale ile będziemy musieli zapłacić za taką przyjemność? Jak zapewne się domyślacie – niemało. Wyjściową ceną dla Prodrive P25 jest 460 tysięcy funtów (prawie 2,5 mln złotych)… netto. Doliczając podatki, za ten oto samochód będziemy musieli zapłacić ponad 3 miliony złotych! Jeżeli jednak ktoś z was przymierza się do kupna tego samochodu, lepiej jest się pospieszyć – wyprodukowanych zostanie zaledwie 25 egzemplarzy, a jeden z nich będziemy mieli przyjemność oglądać podczas Festiwalu Prędkości w Goodwood.
Foto. Materiały prasowe producenta