Elektryki zaczynają opanowywać świat motoryzacji – czy są takie złe jak niektórym się wydaje?
Ssssssssssssssssssz… Właśnie przejechał koło Ciebie samochód elektryczny. Zauważyłeś? Nie?! Naprawdę niesłychane. A teraz? Łutututu bruuuuuuuum bruuuuuuuum od razu słychać, że to porządny silnik spalinowy, a na ulicy zapewne za takim się obejrzysz. No dobra, może moja próba oddania dźwięku samochodu w formie pisemnej nie była najlepsza, ale od czego jest YouTube i filmy.
Samochód elektryczny – Tesla Model S
Samochód spalinowy – Ford Mustang GT 2019
Coś bardziej cywilizowanego – Peugeot 208 1.2 Pure Tech
Po tym jakże miłym dla ucha wstępie przejdźmy do meritum, ale dźwięki jeszcze do nas powrócą. Czy tego chcemy czy nie proces elektryfikacji motoryzacji trwa i nic tego raczej nie zmieni. Każdy producent szuka sposobu jak wsadzić silnik elektryczny lub jakąś jego namiastkę do któregoś ze swoich modeli. Jednym udaje się to w całkiem przyzwoity sposób, natomiast drugim, no cóż, nigdy nie będzie idealnie, a przynajmniej w najbliższym czasie.
Główną przewagą samochodów elektrycznych nad spalinowymi są:
- koszty “tankowania”
- niska awaryjność
- ulgi na zakup*
- możliwość korzystania z wielu przywilejów, w tym wjazd do centrów wszystkich miast
Przeanalizujmy jednak wszystko dokładnie. Koszty ładowania zależą od miejsca i sposobu. Najdroższe będą szybkie ładowarki, których cena za jedną kilowatogodzinę wynosi prawie 2 zł. Potem w hierarchii są wolne ładowarki z ceną 1,20, a na końcu domowe ładowanie siłą, które jest najtańszym sposobem. Oczywiście na ładowarkach publicznych dochodzą opłaty dodatkowe takie specjalna opłata powyżej wyznaczonego czasu. Żeby nie było tak kolorowo to trzeba taką ładowarkę znaleźć i o ile w dużych miastach jak Warszawa, Kraków czy Wrocław nie jest to wielki problem to w mniejszych miejscowościach już tak. W moim mieście (60 tysięcy mieszkańców) z tego co mi wiadomo jest tylko jedna ładowarka i to chyba tylko dla klientów oraz pracowników parku rozrywki. (Prawdziwe realia całego tego systemu znają sami użytkownicy, więc jeśli ktoś może to niech się wypowie 😄)
Z wielu rozmów oraz wywiadów z użytkownikami, na przykład Tesli, nie słyszałem, żeby ktoś miał większe problemy z samochodem. Owszem, jakieś usterki się zdarzają, jednak wszystko zostało naprawione. Jednak tutaj pojawia się problem kto naprawi samochód. Mimo, że przybywa specjalistów w tym temacie to wciąż jest ich za mało. Ktoś powie, że pozostają autoryzowane serwisy. No dobrze, ale to już zależy od konkretnej marki. Na przykład serwis Tesli najbliższy jest w Berlinie, a nie każdy serwis danej marki specjalizuje się w modelach elektrycznych.
Ulgi bardzo przyciągają ludzi do zakupów o ile takie w ogóle istnieją. W Polsce nie za bardzo możemy na takie liczyć, ale w krajach skandynawskich są bardzo wysokie, więc załóżmy, że to dalej plus. Oczywiście Polska robi wiele, aby zwiększyć liczbę elektryków na drogach i planowane jest wdrożenie specjalnych ulg dla wszystkich osób chcących dokonać takiego zakupu, ale to pozostaje na razie “tylko” planem i czyjąś wizją.
Przywileje to kwestia lokalnych samorządów, ale większość takie posiada. Wszędzie tam, gdzie wprowadzono zakaz wjazdu do miasta dla samochodów z silnikami spalinowymi elektryki (oraz inne ekologiczne źródła napędu) mogą bez problemu wjechać. Ponad to dochodzi zwolnienie z opłat parkingowych w wielu miejscach i możliwość jazdy bus pasami. Oprócz tego planowane są większe odpisy amortyzacyjne dla firm i zwolnienie z obowiązku akcyzowego.
Wszyscy zdajemy sobie sprawę z faktu, że infrastruktura zarówno dróg jak i punktów ładowania w Polsce nie jest najlepsza, jednak zmierza w dobrym kierunku choć baaaardzo powoli. Potrzeba zdecydowanych kroków, aby zmienić zarówno stan dróg jak i chęć ludzi do zakupu elektryków oraz poziom infrastruktury. Oby rząd wziął się za to jak najszybciej. Przejdźmy jednak do samych samochodów.
Przykładów na dobre, a wręcz idealne wykorzystanie potencjału elektryków namnożyło się nam ostatnio dosyć sporo. Jedna z najświeższych premier – Jaguar I-PACE. Świetne auto, które w końcu jest w stanie konkurować z Teslą, uznawaną od lat za najlepszą firmę zajmującą się elektrykami. Silnik elektryczny generuje 400 KM i 700 Nm, są to wartości, których nie powstydziłby się samochód sportowy. Przyspieszenie do setki w 4 sekundy i 8 dziesiątych sprawia, że tym samochodem możemy poczuć fun z jazdy. Sprawdzi się jako samochód na co dzień do jazdy po mieście albo nie za długich trasach autostradowych, ale również możemy wykorzystać jego potencjał, gdy chcemy pojechać nieco szybciej. Wizualnie samochód również jest całkiem “normalny” i nie epatuje swoją elektryczność tak, żeby odstraszać ludzi na ulicy. Można by powiedzieć, że w końcu znaleziono złoty środek pomiędzy elektryfikacją a samochodem użytkowym. Warto jednak przy tym dodać, że to dopiero początek i pojawia się coraz więcej ciekawych projektów. Dla przykładu może to być Audi e-tron, BMW iX3, Porsche Tycan czy coraz to nowe pomysły Tesli.
Dlaczego zatem nie przerzucimy się wszyscy na samochody elektryczne skoro mają tyle zalet i są przyjazne dla środowiska? Ano istnieje kilka podstawowych powodów. Po pierwsze pieniądze. Gdy nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze i tak samo jest w tym przypadku. Z ropy naftowej żyje cały bliski wschód i Stany Zjednoczone. Gdybyśmy masowo przeszli na elektryczne samochody oznaczałoby to niemałe problemy dla gospodarek tych państw. Po drugie cena samych samochodów. Wersje elektryczne do najtańszych nie należą i nie każdego stać na taki samochód, w dodatku jest to dosyć młody “pomysł” i rynek wtórny jeszcze się nie rozwinął. Po trzecie nie wszędzie od razu idzie wdrożyć elektrykę. Weźmy dla przykładu statki czy samoloty pasażerskie. Potrzeba lat i wielu badań, aby znaleźć sposób na wydajne baterie oraz szybkie ładowanie (najlepiej odnawialne na bieżąco).
Czy na pewno samochody elektryczne są “eco-friendly”? To jest moment, w którym dochodzi do małego konfliktu interesów. Samochód elektryczny posiada baterie, które ładujemy na specjalnej stacji lub z gniazdka elektrycznego w domu. Skąd tam wziął się prąd? Są w zasadzie dwie możliwości. Pierwsza to źródła przyjazne środowisku takie jak solary, farmy wiatrowe czy przetwórstwo biogazu. Teoretycznie każdy może zaopatrzyć się w solary czy wiatrak i produkować energię. Teoretycznie, bo to nie jest takie łatwe jakby się wydawało. Potrzebne jest miejsce, pozwolenia, opłaty, pieniądze i czas. Drugi sposób na energię w gniazdku, z którego korzysta większość to zewnętrzny dostawca prądu, który prąd posiada z elektrowni. Czym jest zasilana elektrownia? Najczęściej węglem emitującym niekorzystne dla środowiska związki. Owszem, rozwija się infrastruktura farm wiatrowych, elektrowni wodnych czy farm paneli słonecznych jednak jest ona na niewiele lepszym poziomie w skali kraju jak ta z ładowarkami do samochodów.
Jaki z tego wszystkiego wniosek? Samochody elektryczne czeka świetlana przyszłość, jeśli znajdzie się sposób na wytrzymalsze baterie i łatwiejszy, bądź bardziej powszechny, sposób ekologicznego wytwarzania energii. Do tego dochodzi obniżenie kosztów produkcji oraz idących za tym cen samych pojazdów. Elektryfikacja motoryzacji jest nieunikniona i musimy się z nią pogodzić. Szkoda jednak, że umierają przez to silniki wolnossące i piękny dźwięk samochodów.
Tekst jest tylko wymianą moich indywidualnych spostrzeżeń i każdy może się z tym nie zgadzać.
Jeśli ktoś ma samochód elektryczny i chciałby przedstawić jak wygląda codzienne życie posiadacza takiego samochodu to zapraszam do udzielania się w komentarzach lub bezpośrednio do mnie na e-mail, a być może uda Nam się coś stworzyć.
Poniżej dorzucam Wam filmik, który niedawno znalazłem w sieci z wykorzystaniem Tesli jako samochodu wyścigowego
Założyciel | Redaktor naczelny
Pasjonat motoryzacji i marketingu – wielu mówi, że urodził się z benzyną we krwi, lecz lekarze wciąż mają wątpliwości jak to możliwe.