Hyundai Tucson nowej generacji to z pewnością jeden z najlepiej wyglądających SUVów na rynku. Podkreśla to także sportowa stylistyka wersji N Line. Jednak czy do takiego zestawienia pasuje sześciobiegowy manual?
W ostatnim czasie Hyundai stara się wprowadzać wiele nowości na rynek. Trzeba przyznać, że Koreańczycy przestali gonić auta zachodnie, zaczęli raczej wyznaczać pewne standardy. Jednak czy nowy Hyundai Tucson faktycznie jest najlepszy w swojej klasie? Cóż z pewnością jest to ciekawy wybór, zwłaszcza gdy sięgnie się po wersję N Line, dodatkowo wyposażoną w manualną skrzynię biegów. Takie właśnie połączenie otrzymałem do testu.
Stylistyka – Tucson N Line pasuje idealnie do charakteru auta
Tucson zdecydowanie nie należy do aut nudnych. Nawet jeśli większość osób uważa SUVy za monotonne i nieciekawe, Hyundai stara się zerwać z tą łatką. W wersji N Line Tucson ma wręcz zacięcie sportowe. Z przodu wyróżnia się innymi zderzakami, które są bardziej agresywne niż sportowe. W wielu miejscach pojawia się także logo N Line, w tym na grillu, który w wyższych wersjach wyposażenia jest wykończony ciemnym chromem. Testowany Tucson jest także wyposażony w 19-calowe felgi, które wyglądają moim zdaniem bardzo dobrze i pasują do charakteru auta. Z tyłu auto również otrzymało kilka zmian. N Line wyróżnia się srebrną atrapą dyfuzora, a także dwoma prawdziwymi końcówkami wydechu. Patrząc na auto od boku możemy dostrzec wiele ostrych linii, a także ogromne nadkola, które dodają charakteru. Paleta kolorów Tucsona jest dość bogata, jednak moim zdaniem bazowy lakier Engine Red sprawia, że auto szybko się nie znudzi i zwróci na siebie uwagę na ulicy. Całość sprawia masywne wrażenie, co także ma swoje plusy. Malutkim minusem są jedynie atrapy wlotów powietrza tuż za przednim i tylnym kołem.
Wnętrze – nowoczesność i przestronność
Zajmując miejsce za kierownicą nowego Tucsona szybko zwrócimy uwagę na jego przestronność. W środku wygospodarowano bardzo dużo miejsca zarówno dla kierowcy, jak i pasażerów. Wszystkie schowki są przestronne, zwłaszcza te w drzwiach, które mają specjalnie wyprofilowane miejsce dla butelki. Małym minusem jest mała pojemność schowka pod podłokietnikiem. Kolejnym będzie fakt małego zakresu jego regulacji, która odbywa się tylko w jednej płaszczyźnie. Większy zakres regulacji mają elektrycznie regulowane fotele, które są naprawdę wygodne, a jednocześnie dobrze trzymają w zakrętach. Zajęcie wygodnej pozycji za kierownicą nie stanowi problemu. Co ważne, przednie fotele są zarówno podgrzewane, jak i wentylowane. Docenić należy skórzano-alcantarowe wykonanie foteli, które stoi na wysokim poziomie. Podobnie pozostałe materiały, z których wykonano wnętrze. Plastiki są miękkie, a pod mocniejszym naciskiem nic nie skrzypi. Dużym minusem jest natomiast wykorzystanie Plastików Piano Black na konsoli środkowej, a także na drzwiach. Kurz i wszelkie odciski widać na nich bardzo szybko, podobnie jak w okolicach ekranu środkowego i panelu klimatyzacji.
Fotele z tyłu są jedynie podgrzewane, jednak mają także regulowane oparcie. Zajęcie wygodnej pozycji z tyłu także nie stanowi wyzwania. Tylny rząd siedzeń jest przestronny, a także oferuje kilka udogodnień. Znajdziemy tam przede wszystkim osobne nawiewy, wraz z trzecią strefą klimatyzacji. Hyundai zadbał także o możliwość ładowania urządzeń przez pasażerów z tyłu, dzięki dwóm osobnym złączom USB. Środkowe miejsce może zostać zajęte przez podłokietnik z dwoma miejscami na napoje. Z tyłu miejsca jest naprawdę dużo, nie można narzekać zarówno na miejsce na nogi, jak i na głowę. Tucson, którego otrzymałem do testów nie posiadał jednak okna dachowego, które może nieco ograniczyć przestrzeń.
Ergonomia obsługi – intuicyjna, ale miejscami niewygodna
We wnętrzu Tucsona nie znajdziemy wielu przycisków fizycznych. Dotyczy to przede wszystkim konsoli środkowej. Znajdziemy na niej duży, 12-calowy ekran obsługujący system inforozrywki. Jeśli ktoś miał do czynienia z innymi modelami Hyundaia lub Kii, bez problemu się w nim odnajdzie. Jest on intuicyjny w obsłudze, a także działa bardzo sprawnie. Co ważne, obsługuje Apple CarPlay, a także Android Auto, niestety jedynie po podłączeniu telefonu kablem. Ekran nie posiada żadnych przycisków fizycznych, w tym pokrętła obsługującego głośność. Sprawia to, że obsługa bywa niezbyt wygodna, a żeby zmienić niektóre funkcje musimy oderwać wzrok od drogi. Poniżej znajduje się osobny panel klimatyzacji, jednak jego obsługa też odbywa się dotykowo. Jest on jednak dość intuicyjny w obsłudze, a także posiada ciekawą funkcję Diffuse, która sprawia, że powietrze leci z całego panelu, który biegnie wzdłuż deski rozdzielczej. Tuż pod panelem klimatyzacji znajdziemy półkę na telefon, która obsługuje ładowanie indukcyjne. Tuż nad nią znajdziemy także dwa złącza USB oraz 230V.
Poza wyświetlaczem zlokalizowanym na konsoli środkowej, w środku znajduje się także drugi ekran odpowiadający za wyświetlanie informacji na temat jazdy. Jego grafika jest bardzo podobna do innych modeli Hyundaia. Możemy zmieniać jego grafikę zmieniając tryby jazdy. Choć zakres indywidualnego dostosowania zegarów jest niewielki, wyświetlają one najważniejsze informacje, a także są intuicyjne. Co ważne, nie są także przeładowane informacjami. Możemy na nich przeglądać różne informacje dotyczące między innymi spalania lub naszej jazdy. Ekran jest bardzo jasny, co rekompensuje brak jakiejkolwiek osłony nad zegarami.
Bagażnik – przestronny i ustawny
Po SUVie tej wielkości możemy oczekiwać ustawnego i dużego bagażnika. W tym aspekcie Tucson nie zawodzi. Pojemność bagażnika to aż 620 litrów. Jest to jednak wartość unikalna dla testowanej odmiany. Wszystkie inne wersje Tucsona mają mniejszy bagażnik, ponieważ pod podłogą znajdziemy układ elektryczny hybrydy. “Podatek” na rzecz elektryfikacji to aż 43 litry. Bagażnik jest ustawny, z praktycznych rozwiązań znajdziemy w nim podwójną podłogę, a także dwa haczyki na zakupy. Co ważne, tylne siedzenia dzielone w proporcji 40/20/40, możemy złożyć już z poziomu bagażnika. Po tej operacji otrzymujemy także niemal idealnie płaską podłogę. Powiększyć pojemność bagażnika możemy także przez podniesienie oparć tylnych siedzeń. Tucsona wyposażono także w zdejmowaną roletę.
Systemy bezpieczeństwa
Tucsona, jak na nowoczesny samochód przystało, wyposażono w szereg systemów bezpieczeństwa. Na pokładzie znajdziemy między innymi asystenta utrzymania pasa ruchu, radar wykrywający kolizję, czy asystenta martwego pola. Co ciekawe, ten ostatni, po włączeniu kierunkowskazu pokazuje obraz z kamery umieszczonej w danym lusterku. Jest to dość ciekawe rozwiązania, pozwalające samemu zobaczyć obraz z martwego pola. Niestety, w przypadku wyboru manualnej skrzyni biegów, nie ma możliwości zamówienia aktywnego tempomatu. Szkoda, ponieważ konkurencja oferuje taką możliwość. Pomimo tego, wszystkie systemy działają płynnie i nie są nachalne.
Jazda – Tucson N Line to tylko stylistyka?
Tucson, jak na SUVa przystało, nie ma sztywnego zawieszenia. Na szczęście, N Line to tylko pakiet stylistyczny, w związku z czym, auto zachowało cechy mniej usportowionych wersji. Nie oznacza to jednak, że Tucson jest typem kanapowca. SUV pewnie się prowadzi, a także jest przewidywalny. Na większych dziurach czuć jednak duże 19-calowe felgi, co jest małym minusem.
Największym wyróżnikiem testowanej wersji jest jednak skrzynia. Manual w SUVie to niezbyt popularny wybór, zwłaszcza w obecnych czasach. Hyundai postarał się jednak, aby ta skrzynia była bardzo dopracowana. I to czuć, ponieważ manual absolutnie nie męczy. Ponadto, daje delikatnie sportowy feeling, dzięki krótkiemu skokowi, a także designowi, który jest identyczny, jak w sportowych modelach N. Jest to jedna z lepszych skrzyń z jakimi jeździłem, i choć zdecydowanie na co dzień wybrałbym automat, testowany manual miło mnie zaskoczył.
Osiągi – Tucson nie rozczarowuje
Jeśli spojrzymy na katalog nowego Tucsona, przy przyspieszeniu do setki 150 konnej wersji ujrzymy wartość ponad 10 sekund. Nie miałem okazji sprawdzić tego profesjonalnym miernikiem przyspieszenia, jednak faktyczne odczucia są lepsze. Zwłaszcza elastyczność turbodoładowanego silnika stoi na wysokim poziomie. Przesadne redukcje przy wyprzedzaniu nie są potrzebne. Nieco lepiej z przyspieszaniem radzą sobie mocniejsze odmiany hybrydowe. Według katalogu, najlepsze osiągi zapewni wersja 230 konna. Wtedy przyspieszenie do setki zajmie jedynie 8 sekund.
Spalanie – rozsądne jedynie w trasie
Niestety, Tucson, jak przystało na SUVa, dużo pali. Dobrze jest jedynie w trasie, wtedy jesteśmy w stanie zejść do około 6 litrów. Przy prędkościach dozwolonych na drogach ekspresowych musimy się liczyć już z 7 litrami, a przy prędkościach autostradowych ze spalaniem na poziomie minimum 8,5 litrów. Jeszcze gorzej jest w mieście, gdzie przy bardzo oszczędnej jeździe można zejść do 8,5-9 litrów. W mieście oczywiście wynik jest typowy dla SUVa, jednak w przypadku trasy, auto powinno palić nieco mniej. Jeśli ktoś szuka oszczędności na spalaniu, będzie musiał skierować swoją uwagę w kierunku hybryd.
Cennik i wyposażenie – tanio już było
A te są zauważalnie droższe niż odmiana spalinowa. Podstawowy Tucson z testowanym silnikiem to wydatek minimum 119 900 złotych. W takiej wersji nie otrzymamy jednak zbyt bogatego wyposażenia. Dopłata do każdej wyższej wersji wyposażenia to 10 tysięcy złotych, jednak moim zdaniem warto zatrzymać się na trzeciej wersji Executive. Ma ona większość sensownego wyposażenia, a jest pozbawiona zbędnych bajerów. Właściwie, jej wyposażenie pokrywa się z wersją N Line, jednak do tej drugiej możemy zamówić pakiet Luxury, który dodaje między innymi wentylowane, elektryczne fotele.
Niestety, nieco gorzej sprawa ma się z silnikami. Testowany egzemplarz to właściwie jedyny sposób na względnie taniego Tucsona. Podstawowa wersja wyposażenia jest dostępna jedynie z podstawowym silnikiem. Wybór automatu, nawet o tej samej mocy, to dopłata aż 16 tysięcy złotych w wypadku wersji Executive. W takim wypadku, cena Tucsona wyniesie aż 155 900 złotych. Jeśli komuś niezbędny jest napęd na 4 koła, będzie zmuszony wybrać minimum wersję Executive. Wtedy cena rośnie aż do 166 900 złotych.
Jeśli skierujemy swoje oczy w stronę hybryd, wtedy będziemy musieli wydać minimum 149 900 złotych. Co ciekawe, w przypadku hybrydy również możemy wybrać podstawowy wariant wyposażenia Modern, jednak jest on nieco bardziej bogato wyposażony niż w wersji czysto spalinowej. Jeśli wybierzemy wariant Executive, będziemy musieli liczyć się z wydatkiem minimum 171 900 złotych. Dopłata do napędu 4×4 w hybrydzie to 9 tysięcy złotych, a do mocniejszej wersji plug-in kolejne 20 tysięcy złotych.
Manual w SUVie – czy to ma sens?
Jeśli chodzi o mnie, wybrałbym miękką hybrydę o mocy 150 koni mechanicznych z 7-biegowym automatem w wersji Executive. Jest to optymalny wybór, ponieważ mimo wszystko do takiego auta lepiej pasuje automatyczna skrzynia biegów. Oczywiście, stylistyka wersji N Line jest znakomita, jednak już zwykły Tucson prezentuje się bardzo dobrze. Co do skrzyni, jeśli komuś nie przeszkadza manual, z pewnością może sięgnąć po wersję z taką skrzynią. Zdecydowanie jest to jedna z najlepszych przekładni na rynku. Co do samego Tucsona, auto zrobiło na mnie pozytywne wrażenie. Jest nowoczesne, wygodne, a także bogato wyposażone. Za każdym razem, jazda tym samochodem naprawdę cieszyła. Jednym z większych minusów jest jednak dość wysokie spalanie testowanej wersji. Tucson z pewnością może konkurować z europejskimi modelami, a pod wieloma względami je przewyższa. Niestety, tanio nie będzie, jednak ceny Tucsona nie są takie złe w porównaniu z innymi markami.
Za udostępnienie samochodu do testu dziękujemy Hyundai Polska
HYUNDAI TUCSON N LINE 1.6 T-GDI 6MT
Redaktor | Fotograf
Comments