Niezadowalająca sprzedaż liftbacka koreańskiej marki i małe zyski z jego produkcji sprawiają, że możemy nie doczekać się nowego wcielenia Stingera. Przynajmniej nie ze znaczkiem ,,KIA” na masce.
Zacznijmy od prywaty – jestem ogromnym fanem KIA Stinger. Jeden z najodważniejszych projektów producenta z Dalekiego Wschodu w okolicach swojej premiery robił furorę w mediach motoryzacyjnych. Kia prawidłowo promowała też swoje nowe dziecko na przykład na YouTubie, gdzie pojawiało się multum filmów właśnie z tym autem. Recenzenci nie stronili od pochwał i byli w szoku, że w takich pieniądzach (w pełni doposażony Stinger z podwójnie uturbionym silnikiem 3.3 V6 był do kupienia w dniu premiery za 237 900 PLN) możemy dostać auto naprawdę dobrze wyglądające, dające wiele radości z jazdy i szczycące się przyzwoitymi osiągami. Niektórym aż ciężko było uwierzyć, że bryka mająca logotyp ,,KIA” może okazać się rywalem dla europejskich modeli z segmentu D. Niestety rynek dość szybko potwierdził obawy niektórych ekspertów – nieważne jak dobry byłby ten samochód, marka może odrzucać potencjalnych kupców, którzy sięgną po samochody z bardziej sportowym i luksusowym rodowodem. To właśnie może być gwoździem do trumny koreańskiego liftbacka.
Początkowa sprzedaż Stingera zadowalała szefostwo KIA, lecz pomiędzy 2018 a 2019 rokiem liczba kupionych egzemplarzy spadła o 18%. Kilka tygodni temu dowiedzieliśmy się, że Kia Stinger otrzyma facelifting, który podciągnie również niektóre parametry techniczne. Nowa generacja staje się jednak coraz mniej prawdopodobna, a ewentualna stagnacja lub spadek sprzedaży po liftingu na dobre pogrzebie szansę na kontynuowanie rozwoju tego projektu.
Kolejnym kłopotem Stingera jest fakt, że Genesis G70, będący jego przyrodnim bratem, prezentuje się na papierze o wiele lepiej, a zyski z jego sprzedaży wyglądają obiecująco. To samo można powiedzieć o całej marce premium Hyundaia, która naprawdę prężnie się rozwija. Stąd też przypuszczenia, że KIA mogłaby się pokusić o stworzenie własnej submarki. Nie jest to jednak takie proste: w koncernie Hyundaia wytworzyłaby się wtedy konkurencja dla Genesisa. Taki scenariusz niekoniecznie może być na rękę włodarzom spółki. Z drugiej strony, na rynku koreańskim Stinger funkcjonuje niezależnie od marki Kia pod nazwą Stinger GT. Nie można więc również wykluczać wariantu, w którym próba wypłynięcia na rynek bardziej sportowy zakończyłaby się stworzeniem firmy-córki.
KIA ma poważny problem – kiedy ich inne segmenty zaliczają wzrost pod względem sprzedaży oraz popularności, tak w kategoriach bardziej sportowych jest z tym naprawdę różnie. To trochę tak, jakbyś od zawsze pisał o koszykówce, ale nagle zapragnąłbyś spróbować swoich sił w piłce nożnej. O ile możesz być w tym naprawdę dobry, tak przebić się jest niezwykle ciężko. Zadowalająca sprzedaż ProCeeda, Shooting Brake’a kompanii z Seulu, daje promyczek nadziei na zmianę tego stanu rzeczy. Niestety Stinger może zostać pogrzebany, by utorować drogę następcom.
Foto. materiały prasowe producenta
Comments