Założyciel | Redaktor naczelny Pasjonat motoryzacji i marketingu - wielu mówi, że urodził się z benzyną we krwi, lecz lekarze wciąż mają wątpliwości jak to możliwe.

Kiedyś słyszałeś hybryda i myślałeś – nuda, beznadzieja albo słabe osiągi. Teraz masz hybrydowe Ferrari SF90 Stradale i prosisz, żeby wysiąść, bo wykręca Ci żołądek od przeciążeń

Była Toyota Prius, która postawiła ważny krok w dziejach motoryzacji i pokazała, że hybryda to dobre rozwiązanie do miasta, gdzie są małe dystanse i nie trzeba szybko jeździć. To było ponad 20 lat temu i od tamtego czasu wiele się zmieniło zarówno w sprawie Toyoty jak i ogólnego pojęcia hybrydy. Dzisiaj Ferrari prezentuje SF90 Stradale, czyli drugą hybrydę w swojej historii i wyznacza pewną erę, która zapowiada się bardzo ciekawie.

Najważniejszy w nowym Ferrari SF90 Stradale jest napęd, wszystko inne trafia na drugi albo nawet trzeci plan. Główną jednostką jest silnik V8 o pojemności 3990 cm3, który generuje 780 koni mechanicznych i aż 800 Nm. Czy to robi wrażenie? Nie bardzo, ale pomoc przychodzi w postaci trzech silników elektrycznych. Łącznie generują 220 koni, co ostatecznie daje moc wynoszącą równe 1 000 koni mechanicznych. Baterie mają pojemność 7.9 kWh i pozwalają przejechać zaledwie 25 km na samym prądzie z prędkością do 135 km/h. To dosyć mało, bo auto waży 1570 kg, więc nie jest to duża wartość. Rozkład masy kształtuje się w proporcjach 45% przód 55% tył, co jest bardzo dobrym wynikiem w momencie, gdy mamy ciężkie baterie na pokładzie.

Jeśli chodzi o osiągi to najważniejszy jest jeden parametr – 2,5 skeundy do setki. O to walczyło Ferrari i udało się uzyskać dobry rezultat, choć im bliżej 2 sekund tym jak wiadomo lepiej. Prędkość maksymalna to klasyczne 350 km/h, a czas potrzebny do osiągnięcia 200 km/h to 6,7 skeundy. Warto dodać, że samochód wyposażony jest w zaawansowany system odzyskiwania energii.

Dostępne są 4 tryby jazdy: eDrive, Hybrid, Performance i Qualify. Pierwszy z nich to jazda czysto elektryczna i bezemisyjna. Ferrari rekomenduje ten tryb do miasta i korków, co jest chyba najlepszym rozwijaniem. Dalej mamy tryb hybrydowy, w którym system decyduje o wykorzystaniu silnika spalinowego i ustawia go zgodnie z zapotrzebowaniem. Performance jest nastawiony na ładowanie baterii, ale gdy przyjdzie potrzeba to dołącza silniki elektryczne. Jest to tryb preferowany do zabawy i czystej przyjemności. Natomiast w ostatnim trybie mamy 100% wydajności i dysponujemy pełną mocą. To właśnie ten tryb jest rekomendowany na tor.

Wizualnego podobieństwa do J50, F8 Tributo i LaFerrari nie da się ukryć. Samochód podobno wykorzystuje platformę z 458, ale wizualnie jest trochę ponad panującym trendem. Wykracza poza swoją erę, bo jest rewolucją, dlatego nie będę opisywał jego wyglądu, gdyż będę nie obiektywny. Miłość do włoskich samochodów zwyciężyła, więc musicie sami go ocenić.

Jednak ciekawie robi się, gdy spojrzymy na moc. Nigdy samochód z silnikiem elektrycznymi i spalinowym nie ma 100% łącznej mocy. To nie działa jak zwykłe dodawanie, bo trzeba patrzeć na krzywe momentu obrotowego. Może okazać się, że ostatecznie auto będzie miało na przykład 900 koni albo 950. Nie wiemy czy Ferrari podało już pomniejszone dane czy musimy wziąć poprawkę na faktyczne osiągi. To wyjaśni się, gdy samochód trafi do testów i zostanie sprawdzona ta kwestia.

SF90 Stradale wyznacza nowy kierunek, jest rewolucją, bo nie trafia na rynek jako następca LaFerrari. Ten pojawi się za 2/3 lata. To nie jest hypercar. To jest Ferrari, zwykłe Ferrari, nowe Ferrari. Tego jeszcze nie było i Włosi pokazują jak robić hybrydy. Może wykorzystają to w Fiacie? Cena ma wynosić 450 000 Euro, a zamówienia można już składać. Z jednej strony nie będzie to auto limitowane, ale z drugiej nie trafi do masowej sprzedaży jak 488. Trochę paradoks, ale to jest urok Ferrari, ich własny styl.

Foto. Ferrari

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *