Motorsport to w Polsce nadal dyscyplina niszowa, jednak na każdym rajdzie lub wyścigu można spotkać przynajmniej jedną osobę z aparatem fotograficznym w ręku. Większość kibiców robi zdjęcia na pamiątkę, gdyż podziwianie samochodów i załóg, jadących w efektowny sposób to ich pasja. Wprawne oko z pewnością zauważy kogoś jeszcze, ludzi ubranych w kamizelki o jaskrawych kolorach. To grupa, która wspiera medialnie sport motorowy w Polsce i na całym świecie. Okazuje się, że fotografowanie zawodników może być pełne wyzwań. Dzisiaj podpowiadamy, jak powinna wyglądać wzorowa współpraca z fotografem.

Wystarczy przeznaczyć kilka chwil na poszukiwanie informacji w internecie, żeby przekonać się, że motorsport należy do stosunkowo wymagających finansowo dyscyplin. Już na amatorskim poziomie nakłady pieniędzy na starty należy liczyć w tysiącach złotych. Dlatego początkujący kierowcy zaczynają szukać oszczędności. Od pewnego czasu w środowisku fotografów nagłaśniane są przypadki przywłaszczenia sobie zdjęcia z konkretnych zawodów przez załogę. Czy takie zachowanie jest etyczne? Dlaczego wzbudza złość u fotografa?

Wykorzystywanie zdjęć bez zgody autora to brak szacunku do twórcy

Internet uznawany jest za jedno z niewielu miejsc na świecie, gdzie w niektórych obszarach panuje szeroko rozumiana wolność. Jednak część użytkowników sieci traktuje ją zbyt dosłownie i mocno nagina przyjęte zasady. Wykorzystywanie zdjęć lub zdjęcia na portalu społecznościowym, lub do tworzenia materiałów promocyjnych bez zgody fotografa to poważne naruszenie zasad prawa autorskiego. Niestety zjawisko pobierania, albo kopiowania zdjęć z rajdów i wyścigów przez zawodników, a także samych dziennikarzy bez konsultacji z twórcą, jest obecne i momentami przybiera na sile.

Czym kierują się ludzie wykorzystujący zdjęcia w nieuczciwy sposób?

Osoby, które decydują się pobrać zdjęcia ze strony internetowej lub z mediów społecznościowych fotografa mają wiele powodów. Część z tych użytkowników sieci prawdopodobnie ma niewielką świadomość łamania postanowień prawa autorskiego.

Zwraca na ten aspekt Wojciech Flejszczak – fotograf z Dolnego Śląska:

Temat jest znany nie od dziś w gronie „fotograficzno – rajdowym” i dotyczy on wykorzystywania zdjęć bez wiedzy i zgody autora, naruszając tym samym artykuł kodeksu karnego mówiący o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Po każdej organizowanej imprezie fotograf znajduje swoje prace na prywatnych, bądź team’owych social mediach, są też przypadki, w których fotograf dowiaduje się o wspomnianej sytuacji od osób trzecich. Takie działanie ma zbliżony schemat postępowania, najpierw pobiera się zdjęcie ze strony fotografa i dalej wykorzystuje się do relacjonowania startu w imprezie, podsumowania występu, lub do poszukiwania sponsorów.

Jak dalej zauważa Wojciech, poza nieświadomym łamaniem przepisów o prawie autorskim część osób zapewne celowo decyduje się wykorzystać zdjęcia bez pytania, gdyż zdaje sobie sprawę, że próba wyegzekwowania pieniędzy za konkretne zdjęcie, może zająć dużo czasu, przez co fotograf zrezygnuje.

Otwarcie trzeba przyznać, że żaden z fotografów nie chciałby poświęcać dodatkowo swojego czasu na poszukiwanie własnych zdjęć w social mediach, które wykorzystane zostały niezgodnie z prawem. Możliwe, że jest to spowodowane brakiem wiedzy w tym zakresie po stronie zawodników, bądź celowym działaniem. Może niektórzy liczą, że zwyczajnie im się „upiecze”.

mówi Wojciech

Częstym zarzutem w stosunku do fotografa w przypadku respektowania swojego prawa bywa stwierdzenie, iż zawodnik nie zezwolił na upublicznianie swojego wizerunku w galeriach. Zawodnicy biorący udział w imprezie akceptują jej regulamin, więc jest to zarzut zwyczajnie bezpodstawny. Zarówno dla załóg jak i przedstawicieli mediów, udział w danej imprezie wiąże się z kosztami, dojazdów, sprzętu, z którego korzystają, czy chociażby jego eksploatacji oraz serwisowania. Wzajemny szacunek to podstawa. Dziwi więc fakt, że uczestnicy wiedzą, gdzie znaleźć swoje zdjęcia w sieci, lecz niestety nie wszyscy widzą w tym również okazje do tego, by zdjęcie to kupić bądź dojść do porozumienia z fotografem. Oczywiście nie należy wrzucać wszystkich do jednego worka.

dodaje nasz rozmówca

Czy problemem jest Facebook? Tutaj potrzebna jest edukacja

Rozwój mediów społecznościowych to duże ułatwienie dla dziennikarzy i fotografów oraz potężne narzędzie w budowaniu rozpoznawalności. Jednak pewna grupa użytkowników Facebooka zapomina o zasadach korzystania z publikacji. Udostępnienie to jedyna legalna metoda pokazania dzieł konkretnego autora, bez uzgodnienia z nim innych zasad publikacji. Zwraca na to uwagę Mateusz Banaś, fotograf z Bielawy:

Teraz głównym problemem jest Facebook, bo to tutaj odbywa się publikacja zdjęć, a co za tym idzie również ich wykorzystywanie przez załogi. Największym grzechem jest zapisanie zdjęcia na dysk i wrzucenie go „od nowa” na stronę teamu, czy prywatny profil kierowcy lub pilota (zazwyczaj kierowcy). Użytkownicy Facebooka myślą, że to, co na nim znajdą, mogą rozpowszechniać dalej w dowolny sposób. Otóż nie. Jedyną, legalną opcją takiego działania jest Facebookowa funkcja „udostępnij”. Pozwala ona dzielić się zdjęciami z poszanowaniem praw autora, ponieważ dalsi odbiorcy widzą główne źródło owego zdjęcia. Również błędne jest myślenie, że jeżeli zdjęcie zostanie podpisane, lub jest na nim logo autora, to nic się nie stanie, jeśli je wrzucimy na swój profil, Każda inna forma wykorzystania dzieł z Facebooka niż „udostępnij” jest nielegalna, a fotograf może traktować takie rozpowszechnianie, jak kradzież jego pracy.

Zawodnicy z imprez amatorskich pozwalają sobie na więcej…

Oczywiście jest to pewne uogólnienie, ponieważ zapewne można znaleźć przykłady publikowania zdjęć bez zgody fotografa na portalach informacyjnych lub przez bardziej zamożne zespoły z Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski. Jednak najwięcej przypadków rozpowszechniania zdjęć na własną rękę obserwuje się na poziomie amatorskim. Mateusz Banaś i wielu innych fotografów podczas każdego sezonu spotyka się przynajmniej z kilkoma takimi sytuacjami.

Najwięcej przypadków samowolnego wykorzystania fotografii zdarza się podczas imprez „amatorskich”. Ostatnimi czasy niestety coraz częściej. Podejrzewam, że moje zdjęcia krążą gdzieś po sieci, a ja nawet o tym nie wiem. W mojej okolicy odbywa się sporo imprez tego typu – tylko w tym, dziwnym i skróconym sezonie (2020 rok – przyp. red.), podczas którego wiele imprez zostało odwołanych, byłem na dziewięciu rajdach „amatorskich” w odległości nie większej niż 50 km od miejsca, gdzie mieszkam. Dzięki temu koszty mojej pracy na zawodach są niewielkie, a co za tym idzie ceny moich usług, są odpowiednio niższe niż w RSMP.

kontynuuje Mateusz

Pasja do fotografii oraz motorsportu wyklucza zarobek? Wykonana praca powinna być nagrodzona!

Ze względu na to, że motorsport w Polsce jest niszową dyscypliną sportu, pozyskanie środków finansowych na starty w większości przypadków polega na obciążeniu domowego budżetu. Przyczyn, dlaczego tak jest, można wymienić wiele, jednak niemal wszyscy zawodnicy są zgodni – potrzeba większej medialności, która przyciągnie firmy. Paradoksalnie te same zespoły traktują media po macoszemu i bardzo niechętnie chcą płacić za szereg usług, ponieważ motorsport jest drogi. 

Niestety robienie wysokiej jakości zdjęć pojazdów w ruchu, także wymaga sporych nakładów finansowych. Dlatego praktycznie każdy fotograf wydaje od kilku do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych na sprzęt fotograficzny. W połączeniu z kosztami paliwa, noclegu, wyżywienia taki wyjazd na rajd dla fotografa to również wydatek.

Doskonale tę sytuację opisał Michał “PsoR” Jaros:

Potencjalny fotograf chcący poważnie podejść do tematu rajdów powinien uzbroić się w cierpliwość.  Weekend rajdowy jest weekendem tylko z nazwy. Zakładając, że nie żyjesz z fotografii, ten czas się jeszcze wydłuża. W większości przypadków jest tak, że 1-2 dni przed rajdem przygotowujesz się jak logistycznie “obskoczyć” rajd, z noclegiem, ze wszystkim. Potem mamy 1-2 dni ścigania się z czasem i fotografowania rajdu. Niekiedy nawet uda się “skończyć” zdjęcia jeszcze tego samego dnia, ale średnio zajmuje to też 1-2 dni. Już mamy 3-6 dni z głowy! Potem dystrybucja do “dogadanych” zawodników i organizatorów, wysyłka w świat. Czy to koniec? Oczywiście, że nie! 

Zdjęcia

Jeszcze 1-2 tygodnie algorytmy Facebooka podsyłają powiadomienia typu “x oznaczył Cię na zdjęciu” czy po prostu widzisz swoje zdjęcia wrzucone u kogoś. Ze znakami wodnymi lub przekadrowane bez podpisu, przekolorowane, bez niczego. Czyli jeszcze 1-2 tygodnie po rajdzie wracamy do rajdu w swoich rozmowach z takimi zawodnikami.

Komunikacja i wzajemny szacunek to najlepsze rozwiązanie!

Zjawisko nielegalnego wykorzystania zdjęć można w bardzo łatwy sposób zakończyć. Wystarczy skontaktować się z wybranym fotografem przed zawodami lub bezpośrednio po zakończeniu rywalizacji i poznać zakres konkretnej usługi. W większości przypadków okazuje się, że cała procedura pozyskania legalnie zdjęć do zrobienia relacji z rajdu w mediach społecznościowych trwa dosłownie chwilę i jest dostępna dla każdego!

Wzajemny szacunek do wykonywanej pracy i wspieranie motorsportu wymaga jedynie wykonania telefonu, napisania maila lub wiadomości na Facebooku. W ten sposób wszyscy unikają konfliktowych sytuacji, a powszechna dostępność do zdjęć przekłada się na większą rozpoznawalność motorsportu. Jednocześnie pozyskane pieniądze są motywacją do kolejnych wyjazdów, co bezpośrednio poprawia medialność każdej imprezy.

Zdjęcia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *