Co by nie mówić to Holden jest przykładem na to jak mając bardzo specyficzne produkty można wyróżnić się na całym świecie, a i tak sprzedawać je w rodzimym kraju
Wieści o likwidacji Holdena obiegły świat już jakiś czas temu. Choć pojazdy tego producenta nie były oferowane poza rodzimym rynkiem, tak marka ta zdążyła zdobyć rzeszę fanów wśród motomaniaków spoza Australii. Dlatego bez wątpienia likwidacja tej istniejącej już od grubo ponad 160 lat firmy była niemałym ciosem, nawet pomimo słabnącej sytuacji producenta, który tak naprawdę od 2017 sprzedaje jedynie samochody z koncernu GM pod swoim logiem. Jak jednak się okazało, decyzja koncernu General Motors nie spodobała się nie tylko petrolheadom, ale również niektórym australijskim politykom. Najgłośniej spośród nich wypowiadał się senator Queensland, James McGrath, który nie bał się ostrzej wyrazić swoją opinię na ten temat.
Fakt likwidacji Holdena jest tak naprawdę skutkiem masy kłopotów i źle podjętych decyzji. Po rekordowej drugiej połowie XX wieku, marka ta po wejściu w nowe milenium z roku na rok radziła sobie coraz gorzej. Słabnącej sprzedaży, której wyniki w ostatnich latach były najgorsze od 1954 roku, nie pomagały kłopoty koncernu General Motors, którego bankructwo w 2009 do dziś odbija się czkawką. Po przekalkulowaniu inwestycji koniecznych do zapewnienia marce konkurencyjności zarząd GM zadecydował ostatecznie, że rozsądniejszym będzie likwidacja Holdena do końca 2021 roku.
Senatorowi podczas przemowy w parlamencie federalnym nie spodobał się fakt decyzji o szybkiej likwidacji marki, wiążącego się wówczas z zamknięciem prowadzonych przez 185 dealerów 203 salonów Holdena. Pod adresem General Motors padały oskarżenia o wykorzystywanie pandemii do opóźniania negocjacji w sprawie odszkodowań dla dealerów, których zamknięcie salonów podobno przyspieszone zostało do końca tego roku.
Padły również stwierdzenia korzystania z szalejącego wirusa jako wygodne alibi, pozwalające na zawieranie niewygodnych dla franczyzobiorców umów na krótkie terminy w ramach rozliczeń i rozciągania płatności.
W wypowiedzi nie brakło również ataku na obecną szefową General Motors, Mary Barra, oraz mówienia, że koncern „działał zgodnie z etyką… kieszonkowca”, pozwalając na puszczenie z torbami wiele australijskich rodzin, mimo posiadania wielomilionowego budżetu, oraz pominięcia faktu dziedzictwa obecnej w rynku samochodowym od lat 30 ubiegłego wieku marki.
„Mówiąc wprost, General Motors (próbuje) zakraść się pod osłoną COVID-19, aby zniknąć w nocy i pozostawić australijskie firmy po 89-letnim numerku”
Niezadowolenie McGratha doprowadziło go wręcz do desperacji, w której to złożył ofertę wykupienia Holdena z rąk General Motors za dolara, w celu oddania go Australii.
„General Motors musi zrozumieć, że to, co oferują dealerom w ramach rekompensaty za zabicie marki, po prostu nie jest wystarczająco dobre. General Motors może uważać, że bogata historia marki Holden jest bezwartościowa, jednakże ja uważam, że jest bezcenna. Jeśli General Motors (myśli), że marka nie jest nic warta, niech odda ją z powrotem do Australii. Odda ją dealerom Holden. Z przyjemnością odkupuję markę Holden od General Motors za dolara. Wyślę pani Barra dolara pocztą, a pani może zwrócić nam markę Holden, po czym my przekażemy ją dealerom Holden.”
Tak mocne słowa nie mogły się obejść bez odpowiedzi ze strony General Motors, które stwierdziło, że wspomniane przez McGratha zarzuty są „bezpodstawne”, „błędne” oraz „niepoparte żadnymi faktami czy prawem”. Według nich te zarzuty miały wynikać ze stwierdzeń dealerów, jakoby to koncern od 2015 planował potajemnie zlikwidować australijską markę, wprowadzając przeróżne inwestycje wspierające i promujące markę Holden, które tak naprawdę miały stanowić swego rodzaju zasłonę dymną, ukrywającą prawdziwe plany.
Naprawdę ciężko przewidzieć dalszy rozwój sytuacji. Plan General Motors na pozostawienie około 200 pracowników, którzy mieliby wspierać serwisowanie, dostęp do części zamiennych i usługi gwarancyjne na przynajmniej 10 lat jest średnim pocieszeniem w perspektywie straty miejsca pracy setek osób oraz śmierci najważniejszej australijskiej marki motoryzacyjnej. Ja osobiście trzymam kciuki, żeby jakimś cudem udało się uratować markę, która mogłaby w jakiejś formie przeczekać do lepszych czasów na mocniejszą reanimację.
Foto. materiały prasowe producenta Źródło. Caradvice AU
Miłośnik motoryzacji i motorsportu. Staram się cieszyć pasją na różne sposoby – od dziennikarstwa, przez amatorską rywalizację na torze, po konstruowanie bolidów w ramach AGH Racing – zespołu Formuły Student.