Ten nietypowy i nieznany model BMW mimo, iż nie był hitem sprzedażowym i był sprzedawany tylko przez trzy lata, jest ceniony przez koneserów.
BMW Z8, dla tych którzy nie wiedzą, jest prawdziwą perełką dzisiejszych kolekcjonerów aut. Model ten, produkowany w latach 2000-2003, jest duchowym następcą kultowego 507 z drugiej połowy lat 50-tych. To klasyczny roadster do wieczornych, letnich przejażdżek lub na wypady na weekend podczas urlopu. Powstał on natomiast z użyciem nowoczesnych jak na tamte czasy rozwiązań i technologicznie było mu bardzo blisko do Serii 5 oraz 7. Mimo klasycznej stylistyki oraz klasycznego układu auta sportowego/GT (długa maska, pod nią wzdłużnie umieszczony duży silnik, krótki zwis tylny oraz napęd na tylną oś) mamy do czynienia z naprawdę dobrze wyposażonym i inteligentnym autem. Nieobce są mu na przykład ogrzewane i elektrycznie ustawianie fotele, tempomat z regulacją prędkości, ABS, czy chociażby kontrola trakcji. i dobrze, bo ta szczególnie mu się przydaje. Ponadto zadbano też o poduszki powietrzne, oraz odpowiednie strefy zgniotu. Całe wnętrze zostało wykończone najwyższej jakości materiałami, takimi jak skóra i aluminium. Jest też nagłośnienie Harman-Kardon oraz zimowy hardtop w kolorze nadwozia, gdyż dach materiałowy mógłby ulec uszkodzeniom w niskich temperaturach. Nawet rama przedniej szyby jest wykończona skórą!
To nie koniec smakołyków, gdyż pod maskę Z8 trafiał tylko i wyłącznie silnik o oznaczeniu S62B50, czyli 400-konne V8 o pojemności 4,9 L wprost z BMW M5 (E39), sprzężone oczywiście z 6-biegowym manualem, który tak jak w M5 był jedyną opcją. Owszem, była też wersja V8 Roadster, czyli Z8 w interpretacji Alpiny, gdzie pod maskę trafiło 4.8 z takich modeli jak Alpina B10 V8s (E39), oraz X5 4.8is (E53), sprzężone z automatem, ale więcej o tym aucie przeczytasz tutaj.
Jednak w przeciwieństwie do M5, mały-duży roadster od samego początku nie miał być najszybszy na drodze i na torze, a raczej zapewniać wystarczająco dużo mocy, aby kierowca mógł wykonywać wszelkie manewry komfortowo, na takiej samej zasadzie jak robi to na przykład Rolls-Royce. Miękkie, wysokie zawieszenie, całkowicie otwarty dyferencjał i nie najlepsze trzymanie boczne sprawiają, że auto to nie zachęca do szybkiej jazdy. I dobrze, bo między innymi to pozwoliło zachować się egzemplarzowi wystawionemu na Bring a Trailer w tak świetnym stanie.
Używany zgodnie z przeznaczeniem
Omawiany dziś egzemplarz Z8 jest podwójnie wyjątkowy, gdyż nie dość że… Cóż, jest to po prostu Z8, to również jest to Z8 z bardzo małym przebiegiem. Ten boulevard cruiser od swoich pierwszych dni, tj. od roku 2001, rozkoszował się słoneczną Kalifornią i właściciela zmienił tylko raz, w 2013 roku na obecnego i sprzedającego. Przez 20 lat auto pokonało jedynie 23 tysiące mil, czyli około 37 tysięcy kilometrów. Jak twierdzi właściciel, auto nie było garażową królową, ale nie było też nadużywane. Stosował je zgodnie z założeniem producenta – średnio jedna lub dwie dłuższe wycieczki w lato, oraz od czasu do czasu, gdy pogoda pozwalała, weekendowe, wieczorne przejażdżki po pięknej Kalifornii. Auto jest w świetnym stanie, zarówno w środku, jak i na zewnątrz. Ogłoszenie zawiera obszerną galerię zdjęć, choć w sumie patrząc na ilość fotografii można by to nazwać raczej dokumentacją fotograficzną, z pokazanym każdym drobnym defektem tak, aby potencjalny kupiec był pewien z czym ma do czynienia. Bardzo szanujemy takie podejście, bez względu na cenę auta!
No właśnie, cena…
Obecnie najwyższą kwotą zaproponowaną w licytacji jest 155 555 dolarów. Jest to niecałe, bagatela, 600 tysięcy złotych. Jeśli na tyle interesuje cię Z8, że czytasz ten tekst, nie musimy ci mówić jakie samochody można mieć u nas w takich pieniądzach. Drogo? Zdecydowanie. Należy jednak pamiętać, że BMW Z8 to samochód w zasadzie unikatowy, nie miał właściwie zbytnio konkurencji w swoich czasach, był produkowany niesamowicie krótko i powstało jedynie 5703 egzemplarzy. Rynek weryfikuje tego typu samochody i o ile jako nowe było totalną sprzedażową klapą, dziś jest bardzo cenione przez kolekcjonerów i ceny to odzwierciedlają.
Ale cóż… Po prostu spójrzcie na to cudo na kołach! Trudno się oprzeć…