Po kilku latach obecności modelu na rynku Volkswagen T-Cross po liftingu debiutuje. Choć nie jest to najważniejszy samochód w gamie marki, występuje w dość konkurencyjnym segmencie. W związku z tym producent z Wolfsburga podjął decyzję o odświeżeniu modelu. Rewolucji nie będzie, a zmiany obejmą stylistykę, a także technologie i multimedia.
Volkswagen T-Cross po liftingu przyniesie sporo ciekawych zmian, jednak rewolucji zdecydowanie nie będzie. Najnowszy model producenta z Wolfsburga będzie można jednak odróżnić na pierwszy rzut oka. To bardzo ważne w segmencie małych crossoverów, który jest obecnie bardzo oblegany zarówno przez klientów, jak i producentów. Każdy liczący się gracz chce mieć swojego przedstawiciela w tak dochodowej klasie. Aby pozostać w grze, warto odświeżać modele co jakiś czas. Volkswagen T-Cross po liftingu będzie miał jednak wszystko, aby przyciągnąć do siebie klientów.
Z zewnątrz zmiany obejmą całe nadwozie. Z przodu zmienią się przede wszystkim lampy, a także ich kształt. W standardzie klienci otrzymają reflektory LED, a w opcji znajdą się również lampy LED Matrix. Dzięki ozdobnej chromowanej linii na grillu obie lampy niejako się łączą. Zmiany objęły także sam kształt zderzaków, który w wersji R-Line jest nieco bardziej agresywny. Z tyłu największym wyróżnikiem modelu T-Cross po liftingu będzie kształt lamp. Otrzymały one motyw literki X, co oczywiście ma przywodzić na myśl zdolności terenowe małego crossovera. T-Cross wydłużył się o 3 centymetry poprzez zastosowanie innych zderzaków.
We wnętrzu zmiany obejmą przede wszystkim wyposażenie. Standardem staną się cyfrowe zegary, które będą miały rozmiar 8 lub 10 cali w zależności od wersji. W przypadku głównego ekranu multimedialnego otrzyma on rozmiary 8 lub 9,2 cala. Zmiany obejmą również panel klimatyzacji. T-Cross po liftingu ma być również nieco lepiej wykonany przede wszystkim pod względem zastosowanych materiałów. W środku mają pojawić się miękkie plastiki.
Te niestety będą mocno ograniczone. Pod względem technicznym, T-Cross po liftingu nie przyniesie sporo nowości. Napęd wciąż trafia jedynie na przednie koła. Gama będzie oparta przede wszystkim na małych jednostkach spalinowych 1.0 TSI o mocy 95 lub 110 koni mechanicznych. Fani mocniejszych jednostek mogą wybrać 1.5 TSI o mocy 150 koni mechanicznych. Wszystkie jednostki są dostępne ze skrzynią manualną, a dwie najmocniejsze również z 7-biegowym DSG.
Fot. materiały prasowe producenta
Redaktor | Fotograf
Comments