Konkurs na największego egzotyka roku czas zacząć, a Polska Senna stawia bardzo wysoko poprzeczkę. Czy ktoś da radę to pobić?
W zeszłym tygodniu mogliśmy oglądać premierowo Ferrari F40 w La Squadra i szczerze mówiąc miałem miałem cichą nadzieję, że będzie to najlepsze i najbardziej egzotyczne auto na polskich drogach. Całe szczęście się myliłem, bo z pomocą przyszedł najlepszy laweciarz w Polsce, czyli Transporter. o tym, że wozi największe cacka wie cała Polska i pół Europy, ale tym razem przeszedł samego siebie. Zaczęło się od Panamery Turbo S E-Hybrid Sport Turiosmo od Techart, którą to przywiózł do Poznania na targi motoryzacyjne, a zaledwie kilka dni później na lego lawecie mogliśmy zobaczyć jednego z największych egzotyków jakie obecnie są w Polsce (a raczej do niej jadą), czyli McLarena Senna.
To niesamowity samochód i jak sam Transporter powiedział: “ludzie niewiedzą co to jest”. Nie ma co się im dziwić, bo auto nie wygląda nawet jak wyścigówka klasy GT3 tylko jak połączenie bolidu Le Mans z bolidem F1 i to w dodatku z homologacją drogową. Z każdej strony zapiera dech w piersiach, ale tył to prawdziwy majstersztyk. Ogromne skrzydło, potrójny centralny wydech i wielki dyfuzor, aby samochód mógł się utrzymać przy ziemi sprawiają, że czujemy zdecydowany respekt oraz zdradzają, że mamy do czynienia z wyścigówką, a nie jakimś usportowionym samochodzikiem. Tutaj zewsząd eksploduje moc. Zaczynając od kół z wielkimi hamulcami, a kończąc na ogromnych wlotach powietrza. McLaren Senna wyróżnia się również tym, że w drzwiach ma szyby na wysokości kolan, przez które widzimy co dzieje się wokół auta, a same drzwi ważą zaledwie 8 kg, czyli połowę tego co konstrukcja z modelu 720S.
Jak można się spodziewać osiągi takiego monstrum są proporcjonalne do jego wyglądu. Pod maską siedzi silnik V8 o pojemności czterech litrów, który generuje 800 koni mechanicznych i 800 Nm. Przy masie na poziomie 1198 kg taka moc pozwala osiągnąć setkę poniżej 3 sekund i pojechać maksymalnie ponad 340 km/h. Sprint do 200 to zaledwie 6,8 sekundy, a do 300 to tylko 17,5 s. Robi wrażenie? Powinno, bo gdy przeciętny samochód Kowalskiego zbliża się do 150 km/h to McLaren Senna mknie już ponad 300 i wciąż się rozpędza. Cena za takie cudo to minimum 1 000 000 dolarów, ale ostatni z 500 egzemplarzy został zlicytowany za kwotę ponad 2 500 000 dolarów, więc jak widać auto jest warte każdych pieniędzy.
Polski egzemplarz został skonfigurowany w sposób niesamowity. Czarny karbon w połączeniu z pomarańczowymi dodatkami prezentuje się genialnie i sprawia, że jeszcze ciężej go nie zauważyć na drodze. Auto trafi najprawdopodobniej do Wrocławia, gdzie już w tym roku dotarło Lamborghini Aventador SVJ, które również przywiózł Transporter. Jeśli będzie pojawiać się na drogach to mamy ciekawą walkę pomiędzy Polskimi miastami, które z nich ma zostać motoryzacyjną stolicą Polski. Wrocław z Senną, SVJ czy Veyronem? A może Katowice z F40? Warszawa również ma sporo ciekawych zabawek, a i o Krakowie nie możemy zapomnieć. Dużo ciekawych aut jeździ obecnie po polskich drogach i miejmy nadzieję, że to wciąż nie jest najlepszy samochód jaki trafi na Polskie drogi w tym roku. Może ktoś pokusi się o Koenigsegga albo Pagani, żeby było naprawdę ostro? Swoją drogą ostatnio zbudowano Senne z klocków LEGO, więc ciekawie zbiegły się te dwa wydarzenia.
Foto. Transporter oraz materiały prasowe McLaren
Założyciel | Redaktor naczelny
Pasjonat motoryzacji i marketingu – wielu mówi, że urodził się z benzyną we krwi, lecz lekarze wciąż mają wątpliwości jak to możliwe.