Redaktor | Fotograf

Czy Brytyjczycy oprą się nowym emisjom spalin? Wiele wskazuje na to, że w gamie Astona Martina zawitają elektryki i to w większej ilości, ale oprócz tego rozwijane będą SUV’y

Brytyjska marka od lat kojarzy się z drogimi i luksusowymi autami. W ostatnich latach jednak musiała się przystosować do realiów rynku. W ofercie pojawił się zatem DB11 wyposażony w silnik V8 w celu zmniejszenia emisji spalin. Następnie zaprezentowano pierwszego SUVa w historii marki, czyli DBX. Powinien on pomóc dotrzeć do bardzo popularnego segmentu rynku i przyciągnąć do marki nowych klientów. Pieniądze z popularnych modeli pomagają Astonowi nadal produkować także bardzo ekstremalne samochody. Niedawno powstał przecież Vulcan i Valkyrie. Nie są to jednak ostatnie słowa Astona Martina.

Astona Martina

Do 2023 roku powinniśmy zobaczyć aż 10 nowych wariantów modeli Astona. Potwierdził to sam CEO marki, Tobias Moers w wywiadzie dla The Financial Times. Z pewnością pomoże w tym rozwinięcie współpracy z Mercedesem-AMG, który teraz będzie produkował silniki przeznaczone specjalnie dla brytyjskiej marki, a nie tylko sprzedawał istniejące już jednostki. Ciężko powiedzieć, jaka przyszłość czeka silnik V12. Pomimo tego, że jest na niego popyt, a DBS Superleggera jest oferowany jedynie w takiej wersji, bardzo prawdopodobne, że zniknie on z oferty już w 2025 roku. Głównym powodem będą oczywiście jeszcze bardziej restrykcyjne normy spalin, przez które wielu producentów będzie musiało zrezygnować z dużych jednostek, lub przynajmniej wyposażyć je w elektryczne jednostki wspomagające. Możliwe, że podobnie postąpi również Aston Martin.

Astona Martina

Priorytetem dla marki będzie zapewne DBX, który powinien osiągnąć największą sprzedaż wśród Astonów. Ciężko jednak powiedzieć, czy możemy się spodziewać mocniejszej, sportowej wersji, czy bardziej przyjaznej dla środowiska hybrydy z silnikiem V6. Możliwe również, że nowe odmiany otrzyma Vantage, jednak na równie ekstremalne odmiany jak w poprzedniej generacji raczej nie możemy liczyć. Miejmy jednak nadzieję, że brytyjski producent nadal zachowa swój charakter i styl, a także silnik V12. Oczywiście będzie to duże wyzwanie, jednak możliwe, że znajdzie się sposób na utrzymanie jednostki w produkcji. Nie ma w końcu rzeczy niemożliwych, zwłaszcza gdy mówimy o marce, której autami jeździ sam James Bond.

Foto. materiały prasowe producenta

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *