Volkswagen daje możliwość wyposażenia samochodu w elementy klasy premium znane z Bentleya, choć model Phanteon nie jest objęty tymi akcesoriami
Sposobów na upiększenie swojego samochodu jest wiele. Można zdecydować się na komplet czarnych świateł tylnych za 200 złotych z AliExpress albo pójść krok dalej i okleić auto złotą folią za 5 000 złotych. Jednak ciężko wyróżnić się ze smakiem, gdy posiadasz zwyczajne auto produkowane w milionach egzemplarzy. Wtedy trzeba uciekać się do mniejszych i skuteczniejszych rozwiązań, a nie zapominajmy, że czasem o smaku decydują detale. Dlatego też Volkswagen wprowadził do swojej oferty nowy produkt, który odmieni Twojego Passata* i nada mu wymiar luksusowy.
Mowa o samocentrujących zaślepkach piasty, czyli tzw. dekielkach. Patent, który w Bentleyu jest sprzedawany od jakiś 10 lat teraz wkracza do Volkswagena, choć nie będzie dostępny dla każdego samochodu. Aby móc cieszyć się tą odrobiną luksusu nasz samochód musi być wyposażony w aluminowe felgi zdolne przyjąć kołpaki o numerze seryjnym 5G0601171XQI. Pokrótce można powiedzieć, że nie jest to przeznaczone dla modeli Polo, Lupo, T-Cross, Phaeton i Touareg, ale dokładna lista jest jeszcze dłuższa. Pasują za to do Passata B8, więc za parę lat powinny masowo trafić na polski rynek wraz z falą używanych Passatów B8 stan igła prosto z Niemiec.
Jak zaznacza Volkswagen nie jest to wcale nowe odkrycie, bo przecież patent jest znany od dawna, ale możliwość patrzenia na logo Volkswagena niezależnie od prędkości pojazdu ma sprawić, że sięgnie po to rozwiązanie wielu klientów. Sama przyjemność jest dosyć droga, choć jak na “luksus” cena wydaje się normalna. Za komplet dekielków trzeba zapłacić 156 funtów, czyli około 750 złotych. Biorąc pod uwagę, że te same dekielki bez funkcji centrowania kosztują w granicach 80-150 złotych to wątpię, aby przeciętny użytkownik brał je garściami.
*niestety dotyczy to tylko modeli kompatybilnych z numerem 5G0601171XQI
Założyciel | Redaktor naczelny
Pasjonat motoryzacji i marketingu – wielu mówi, że urodził się z benzyną we krwi, lecz lekarze wciąż mają wątpliwości jak to możliwe.