Japońska Mazda chce wrócić do korzeni, lecz problemy rosną jak grzyby po deszczu, a czas biegnie nie ubłagalnie do przodu i coraz ciężej coś stworzyć
Powrót Mazdy z silnikiem Wankla, czyli jednostką gdzie tłok obraca się wewnątrz cylindra, wzbudza bardzo wiele emocji. Gdy zobaczyłem pierwszy raz rendery domniemanego samochody to zapytałem: “Czy to Aston Martin?”. Wiele osób mogło być już pewnych, że plany stworzenia nowego samochodu z silnikiem Wankla legły w gruzach, a RX-9 nigdy nie zobaczymy. Jednak Mazda zastrzegła nowe patenty w urzędzie i zabiera się porządnie za samochód, choć jak mówią “auto nie jest jeszcze w fazie rozwoju”. Co stoi na przeszkodzie?
Problemem dla Mazdy są obecne wymogi emisji spalin. Dostosować silnik Wankla do przepisów jest niezwykle ciężko i to właśnie patenty w tym zakresie zostały zastrzeżone wraz z początkiem tego roku. Prace nad usprawnieniem jednostki w kwestii spalin trwają. Przypomnijmy, że silnik ten swoją premierę miał w latach 60. ubiegłego wieku i choć wyszło kilka generacji, które były usprawnione to nie opłaca się obecnie go montować w samochodach. Z tego powodu też wyzwanie Mazdy jest niezwykle skomplikowane i ciężkie do zrealizowanie, ale przedstawiciele Mazdy wierzą w powodzenie projektu.
Ostatnio Mazda pokazała model MX-30, który ma napę elektryczny i jeśli zestawimy go z planami wskrzeszenia Wankla to mamy skrajne poglądu. Dużo się mówi o rzekomych testach nowego RX-8 w okolicy Nurburgring. Jak na razie silnik ma zastrzeżone patenty w zakresie usuwania wody i sadzy z jednostki, zasysania mieszanki paliwowej i zmniejszenie oporów wirnika. Wszystko brzmi bardzo konkretnie, lecz czy Mazda nie boi się kosztów? Tutaj pojawia się kwestia wiary producenta w fanów marki i ta ideologia mówi, że grono osób chętnych na zakup nowego RX jest tak duże, że bez problemu pokryje całe zapotrzebowanie potrzebne do zwrotu kosztów produkcji. Dodatkowo należy dodać, że opracowywana jest specjalna platforma pod ten samochód, robiona na wyłączność.
Mimo wszystko, patrząc na postępy Mazdy, zaawansowanie prac i duży nacisk na elektryczne modele możemy być pewni, że nie wcześniej jak za 2-3 lata zobaczymy następcę RX-8. Sam producent przyznaje, że toczy walkę z czasem, bo pomysł jest, marzenie do zrealizowania również, ale problemy są bardzo wielkie i wychodzą coraz to nowe przeszkody, które trzeba pokonać, a budżet też nie jest z gumy i są pewne granice. Miejmy nadzieję, że Mazda pomysłu nie porzuci i zobaczymy ten samochód na drogach.
Foto. WhichCar
Założyciel | Redaktor naczelny
Pasjonat motoryzacji i marketingu – wielu mówi, że urodził się z benzyną we krwi, lecz lekarze wciąż mają wątpliwości jak to możliwe.
Comments