Powstało jedynie 48 sztuk. W 2010 identyczny egzemplarz wersji Super Sport ustanowił ówczesny rekord prędkości wynoszący 431 kilometrów na godzinę uznany przez TUV.
Hipersamochody od zawsze były marzeniem wielu osób. Ale co powiedzieć o jeszcze rzadszych edycjach specjalnych takich aut? Bez wątpienia do tej kategorii możemy zaliczyć Bugatti Veyrona Super Sport, który powstał specjalnie z myślą o pokonywaniu kolejnych nieosiągalnych wcześniej barier. Na sprzedaż trafił właśnie egzemplarz, który nosi 48 numer produkcyjny tej odmiany. Jest to ostatni z wyprodukowanych Super Sportów, mowa więc o jeszcze bardziej pożądanym samochodzie.
Każdy z wyprodukowanych egzemplarzy ma pod maską silnik W16 o pojemności 8 litrów. Dzięki wsparciu aż czterech turbosprężarek, generuje on moc 1200 koni mechanicznych, czyli aż o 199 więcej względem standardowego Veyrona. Dzięki skrzyni dwusprzęgłowej oraz napędowi na 4 koła, potrafi przyspieszyć do setki w czasie 2,5 sekundy. Prędkość maksymalna była rekordowa jak na czasy jego produkcji. Super Sport osiągnął prędkość 431 kilometrów na godzinę. Jego rekord był potwierdzony przejazdami w obu kierunkach.
Jeśli chodzi o ten konkretny egzemplarz, został on skonfigurowany w świetnym czarnym, matowym kolorze. Specyfikacja black on black z czarnymi felgami wygląda świetnie. Z tej konwencji wyłamują się jedynie czerwone zaciski hamulcowe. Przebieg to jedynie nieco ponad 2 tysiące kilometrów. Auto jest wciąż na gwarancji producenta, którą rozszerzono do stycznia 2022 roku. Veyron Super Sport o numerze 48 został wystawiony na sprzedaż w Wielkiej Brytanii w Tom Hartley JNR.
Bez wątpienia samochód będzie świetną inwestycją. Niski przebieg wraz z ostatnim numerem produkcyjnym zdecydowanie jest dobrym połączeniem jeśli ktoś chce dołączyć Veyrona Super Sport do swojej kolekcji. Auto jest przy tym naprawdę wyjątkowe i szybkie, więc nic nie stoi na przeszkodzie w korzystaniu z niego częściej. Niestety, cena nie jest znana i zostanie zdradzona prawdopodobnie jedynie zainteresowanym klientom. Na pewno znajdzie się ktoś zainteresowany zakupem tak wyjątkowego egzemplarza.
Foto. Tom Hartley JNR
Redaktor | Fotograf