Max Verstappen przypieczętował swój drugi tytuł mistrzowski zwycięstwem w deszczowym i odrobinę chaotycznym Grand Prix Japonii.

Max Verstappen, aby zdobyć tytuł, musiał wygrać, a także mieć najszybszy czas okrążenia, jeżeli Charles Leclerc dojechałby na drugim miejscu. Wyścig musiał się jednak najpierw odbyć, a tu był problem, z powodu deszczu, jaki nawiedził Suzukę. Zawodnicy wyruszyli zgodnie z planem, ale chaos na torze był niemal pewny. Dobrze ruszył Verstappen, Holender obronił się przed Charlesem Leclerckiem i utrzymał prowadzenie. Z tyłu doszło do kolizji między Sebastianem Vettelem a Fernando Alonso, w związku z tym kierowca Astona Martina wylądował poza torem. Na szczęście czterokrotny mistrz świata szybko wrócił na tor bez żadnych uszkodzeń. Chwilę później Carlos Sainz wpadł w poślizg i rozbił swój bolid, w tym samym momencie Alexander Albon też się wycofał z wyścigu, ale z powodu awarii mechanicznej.

Stare NIEdobre FIA

Na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa, dźwig i ostatecznie czerwona flaga. FIA ponownie popisała się w negatywnym tego słowa znaczeniu decyzyjnością. Porządkowi stojący sobie na torze, a obok nich bolidy pędzące 200 kilometrów na godzinę, a także symboliczny dla tego toru i Formuły 1 dźwig. Pierre Gasly był niesamowicie oburzony tą sytuacją, jest neutralizacja, jeszcze nie ma czerwonej flagi, a na torze pojawia się dźwig. Oczywiście kilka sekund później mieliśmy czerwoną flagę, ale decyzje podejmowane przez sędziów i FIA pozostawiają naprawdę sporo do życzenia.

https://twitter.com/videoreacts/status/1579002202554650624?s=46&t=N_D_Qcs0nh4Zih3zLL34nw&fbclid=IwAR2nlYeFY5XcY_bgvtq8XDRmnosiSgoxmcv19XfZQHYjkwWm38baiF5UDYY

Po wywieszeniu czerwonej flagi mieliśmy emocje podobne do tych, jakie zafundowało nam zeszłoroczne Grand Prix Belgii. Emocje te trwały trochę ponad godzinę, ale ostatecznie kierowcy ruszyli do wyścigu. Sebastian Vettel i Nicholas Latifi od razu zjechali po przejściowe opony, ten ruch okazał się genialny. Obaj kierowcy dzięki temu wskoczyli do pierwszej dziesiątki kilka kółek później.

Verstappen miał wszystko pod kontrolą, systematycznie odjeżdżał Leclerckowi, który dodatkowo zmagał się ze sporym zużyciem opon. Największą rozrywkę dostarczył nam Mick Schumacher, Niemiec został na oponach deszczowych najdłużej, jak to tylko było możliwe, licząc na samochód bezpieczeństwa, bądź kolejną czerwoną flagę. Niestety kierowca Haasa był bardzo wolny i wszyscy po kolei wyprzedzali Schumachera z łatwością.

Pod koniec wyścigu byliśmy świadkami pogoni Fernando Alonso, Hiszpan został ściągnięty do boksu po nowy komplet opon, kierowca Alpine spadł na dziesiąte miejsce i musiał szybko wrócić na siódmą lokatę. Dodatkowo mieliśmy walkę między Oconem a Hamiltonem o czwartą pozycję i batalię o drugie miejsce między Leclerckiem i Perezem. Alonso udało się wrócić na siódme miejsce, a także zaatakować Sebastiana Vettela, jadącego na szóstym miejscu. Ostatecznie Hiszpanowi nie udało się wyprzedzić Niemca. Esteban Ocon obronił się przed atakami Lewisa Hamiltona i dojechał czwarty. Natomiast Perez wymusił błąd u Leclercka, Monakijczyk ściął szykanę i mimo, iż utrzymał pozycję, to kilka minut po zakończeniu wyścigu otrzymał karę pięciu sekund. Tym samym kierowca Ferrari spadł na trzecie miejsce i byliśmy świadkami najbardziej nieklimatycznego ogłoszenia Mistrza Świata, ponieważ w trakcie wywiadu powiedziano Verstappenowi, że zdobył tytuł.

Max Verstappen

Warto dodać, że każdy sądził, iż w związku z nowym regulaminem dotyczącym niepełnych wyścigów, przyznawano konkretną liczbę punktów, tak więc każdy sądził, że Max Verstappen jeszcze nie jest Mistrzem. Jednak jak się okazało, w regulaminie jest zapis mówiący o tym, że wyścig, który nie został przerwany i przedwcześnie zakończony, jest nagradzany pełną liczbą punktów.

To jeszcze nie koniec emocji

Wiadomo już, kto jest numerem jeden w tym sezonie, jednak walka wciąż trwa, Sergio Perez i Charles Leclerc będą toczyć batalię o tytuł wicemistrzowski. W klasyfikacji konstruktorów nadal jest gorąco między Alpine a McLarenem, na chwilę obecną to stajnia z Enstone prowadzi w walce o czwarte miejsce. Alpine ma na swoim koncie 143 punkty, natomiast McLaren ma ich 130. Aston Martin ostatnio też jest w gazie, zespól z siedzibą w Silverstone, traci tylko siedem punktów do Alfy Romeo, która zdecydowanie obniżyła loty po pierwszej części sezonu.

Fot: materiały prasowe serii

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *