Przeglądając portale z newsami motoryzacyjnymi, zarówno te polskie jak i zagraniczne oraz mojego bloga, można zauważyć pewien trend, a w zasadzie nieodzowny element – samochody elektryczne i wszystko co z nimi związane. Mowa tutaj zarówno o pełnych elektrykach jak i hybrydach, które szturmem przejmują rynek. Czy to przyszłość motoryzacji?
“Dieselgate”
Dzisiaj prawie każdy producent ma w swojej ofercie któryś z tych dwóch napędów. Wszystko to za sprawą ekologii i ludzi o nią dbających, w tym Unii Europejskiej. Można by powiedzieć, że takie działanie uśmierca prawdziwą motoryzację i w zasadzie trudno się nie zgodzić. Ciągnąca się od 2015 roku tak zwana “Dieselgate”, która miała swój początek w Volkswagenie i teraz zbiera co raz to większe żniwo, wcale nie pomaga w ratowaniu klasycznej motoryzacji. Problem urósł do tak wielkiej skali, że nie dotyczy już tylko silników diesla, ale również benzynowych i oszukiwania na temat realnego spalania. Sprawa przeniosła się również poza Niemcy i uderzyła między w Renault oraz Peugeota, który musiał wstrzymać produkcję 308 GTi. Aktualnie mamy do czynienia z błędnym kołem i graniem na uderzanie w wizerunek konkurencji (tak było w przypadku Renault i BMW).
Efekt?
Efektem tych wszystkich afer jest ogłoszenie wycofania Diesli z oferty przez producentów oraz zakaz wjazdu nie tylko Dieslami, ale ogólnie samochodami z silnikami spalinowymi do miast. Jak na razie takie kroki podjęły wybrane miasta w Niemczech, ale kwestią czasu jest przeniesienie tych decyzji na większy obszar, także poza Niemcy.
Czy ma to sens?
Tutaj pojawiają się pewne wątpliwości, a sam temat jest bardzo długi i kontrowersyjny. Jeśli spojrzymy na samochody napędzane energią elektryczną to na pierwszy rzut oka wydają się one przyjazne dla środowiska, a cena prądu do benzyny (która stale rośnie) nie przeraża. Tylko skąd mamy prąd? O ile można uzyskać go z nieszkodzących środowisku źródeł, takich jak panele słoneczne, wiatraki czy inne tego typu konstrukcje, to całość ma logiczny sens, że auta na prąd są eko i dobre dla otoczenia. Jednak większość prądu (np. w Polsce) uzyskuje się z elektrowni węglowych, które emitują równie dużo zanieczyszczeń co samochody, o ile nie więcej. Więc gdzie jest sens posiadania pseudo eko samochodu?
Wzrost emicji CO₂
W tym roku pierwszy raz od ponad 10 lat wzrósł poziom emisji dwutlenku węgla (CO₂). Ale jak to? – ktoś zapyta. Właśnie za sprawą Diesli i ich wycofywania oraz SUVów. Spadła emisja dwutlenku azotu, który jest bardziej szkodliwy dla ludzi i powoduje (według naukowców) różne choroby, nawet te nowotworowe, ale wzrosła nam emisja CO₂. W ogólnym rozrachunku ludzkość wychodzi na plus, ponieważ CO₂ jest mniej szkodliwe, a wzrost był prawie niezauważalny, ale coś jednak tu nie gra. Po wielu latach błędnego myślenia, że benzyniaki są złe i trują ludzi, okazuje się, że tak naprawdę było odwrotnie. Ja bym jednak nie był taki przekonany co do tego i uznał, że oba rodzaje silników są po jednakowych pieniądzach.
SUVy
Do wzrostu emisji CO₂ przyczyniły się także SUVy jak wspomniałem wcześniej. Tak, to jest kolejny trend panujący wśród producentów samochodów, ale nie możemy ich za to winić skoro jest popyt na te samochody, a każdy chce zarobić i wziąć kawałek tego wielkiego tortu. Dlaczego ludzie kupują SUVy? To jest dobre pytanie do ankiety społecznej jednak i bez tego można na nie odpowiedzieć. SUV jest pewnego rodzaju oazą spokoju i bezpieczeństwa dla jej pasażerów.
- wyższa pozycja za kierownicą
- niestraszne mu krawężniki
- w razie wypadku lepszy rozkład siły uderzenia
- w konfrontacji z kierowcą np. Forda Fiesty czujemy się jak Jack Norris na dzikim zachodzie
SUVy palą więcej, ale jeśli mamy zapłacić 2-4 litry za otrzymanie takiego pakietu kierowcy SUVa to wielu potencjalnych kupców decyduje się na taki krok. Jak bardzo pożądane są te wielkie samochody pokazuje fakt, że nawet Lamborghini wprowadziło Urusa (nie Ursusa mimo, że sam początkowo myślałem, że jest to polski Ursus 😁) do swojej oferty, aby przyciągnąć klientów. Interpretacji SUVów może być wiele. Urus oferuje sportowe osiągi i do tego agresywny wygląd znany z Lamborghini mimo, że wielu fanów włoskiej marki nie uzna go za prawdziwe Lambo. Rolls Royce stworzył Cullinan’a, który jest luksusową interpretacją i odpowiedzią na Bentyagę. Peugeot ma 3008, który mieści się w budżecie do 100 000 zł, ale czy jest to do końca SUV? Rynek stworzył Crossovery, czyli jeszcze bardziej miejskie odmiany SUVów, które również są chętnie kupowane przez klientów.
Przyszłość
Patrząc na najbliższą przyszłość motoryzacji to samochodem idealnym jest SUV o napędzie elektrycznym służący do spokojnej jazdy z przepisową prędkością po autostradzie. Trochę nudna wizja, w którą wpasowuje się facet po 50, który osiągnął już wszystko i pozostaje mu odpoczywać. Nic tylko żyć nie umierać. Nudy, nudy, nudy.
No dobra, ale załóżmy, że interesują nas samochody do użytku codziennego i nie chcemy SUVa. W takim przypadku mamy do dyspozycji samochód po downsizingu z 3 cylindrami lub starsza konstrukcja z runku wtórnego. Nawet Mondeo oferowane jest z silnikiem 1.5 EcoBoost (Że co?!?!). Na większe jednostki nie ma co liczyć. Nawet jeśli są produkowane to dosięgła je “Dieselgate” i ich produkcja jest chwilowo wstrzymana albo całkowicie zakończona. Trafić na większe silniki można w samochodach pokroju BMW czy Audi, ale tam również jest downsizing i turbo. Na rynku wtórnym królem jest LPG, głównie ze względu na ceny benzyny, które skaczą jak piłka kauczukowa. Jest na to rada? Nie za bardzo, gdyż może zostać wprowadzony podatek ekologiczny zależny od pojemności, a wtedy każdy będzie zmuszony do szukania oszczędności.
A co z samochodami sportowymi?
Istnieją dalej, ale czy mają się dobrze ciężko stwierdzić. Producenci wciskają turbo do silników o zmniejszonej pojemności lub instalują hybrydy i elektryki zabijając przy tym dźwięk. Owszem, są takie wizje jak Tesla Roadster, która wykorzystuje potencjał elektryczny i rozpędza się do setki w 1,9 sekundy jednak na razie to przyszłość, aczkolwiek realna. Porsche dalej klepie kolejne odmiany 911 i mimo wszystko trzeba przyznać, że idzie mu to świetnie, a kult 911 nie umiera. Ferrari jako jedyne trzyma się bez SUVa w ofercie i elektryka, jednak na jak długo? Rok? Dwa? I pojawią się informacje na temat nowego modelu elektrycznego. W 2015 roku Ford wprowadził nową generację Mustanga i w końcu była dostępna m.in. w Polsce. To pozwoliło stać się Mustangowi najchętniej sprzedawany autem sportowym. Nikt nie myślał, że do 2020 w USA oferowane będą tylko SUVy, pick-upy i Mustang, bo reszta jest nie rentowna.
Patrząc na sytuację rynkową i to jak zmieniają się samochody sportowe można spodziewać się tylko jednego – śmierci silników spalinowych. Porsche wprowadza Mission E, Audi kończy z R8 na rzecz modelu elektrycznego, a Dodge zabił Vipera raz na zawsze. Aerodynamika wkracza w nowy rozdział. Wystarczy spojrzeć na Zenvo TSR S dysponujące mocą 1200KM i skrzydło ruchome nie w jednej płaszczyźnie jak dotychczas, a w dwóch lub nawet trzech. Stylistyka McLarena również kształtowana jest przez aerodynamikę.
Co czeka nas w przyszłości w tym segmencie? Na pewno wysokie prędkości i krótkie czasy do setki, bo to gwarantują elektryki. Do tego ciągła walka o kilogramy i konstrukcje, które kiedyś były Science-fiction. Czy nastąpi nagły przeskok na auta elektryczne wśród zwykłych zjadaczy chleba? Nie, bo te są drogie, a na paliwie się zarabia. Zasięg na bateriach też nie jest gigantyczny, a lokalizacja stacji pozostawia wiele do życzenia. Na pewno nie powrócą silniki V12 do takiej skali jak kiedyś, a o jednostkach powyżej 5 litrów możemy zapomnieć. Do tego dochodzi autonomia, która jest tematem rzeką i w zasadzie totalnie uderza w postawy motoryzacji.
Założyciel | Redaktor naczelny
Pasjonat motoryzacji i marketingu – wielu mówi, że urodził się z benzyną we krwi, lecz lekarze wciąż mają wątpliwości jak to możliwe.