Miłośnik motoryzacji i motorsportu. Staram się cieszyć pasją na różne sposoby - od dziennikarstwa, przez amatorską rywalizację na torze, po konstruowanie bolidów w ramach AGH Racing - zespołu Formuły Student.

Jeśli spóźniłeś się kupić oryginalnego McLarena F1 to Gordon Murray T.50 może być dobrą okazją, aby kupić auto realizujące podobną ideologię, ale w 2020 roku

Chyba nikomu nie trzeba przedstawiać McLarena F1. Jako pierwszy pojazd drogowy wyprodukowany przez legendarną ekipę Formuły 1 z Woking model ten zapisał się na kartach historii z naprawdę wielu powodów. Czy to właśnie przez fakt bycia pierwszym samochodem produkcyjnym od McLarena, czy to w związku z zastosowanymi rozwiązaniami technicznymi, które przełożyły się na osiągi, które był w stanie pokonać dopiero Bugatti Veyron, czy chociażby zwycięstwo przeciwko prototypom wyścigowym w legendarnym dwudziestoczterogodzinnym wyścigu Le Mans w 1995 roku mimo bycia jedynie pojazdem drogowym.

Wyjątkowość tego pojazdu wiązała się niestety z faktem, że próżno było nam później szukać jakiegoś godnego następcy. Fakt, McLaren niedawno zaprezentował nawiązujący do legendy modelu F1 pojazd o nazwie Speedtail, jednakże poza centralnie umiejscowionym siedzeniem ciężko doszukać się innych podobieństw. Wtem niespodziewanie na scenę wszedł ojciec McLarena F1, a zarazem jeden z najbardziej uznanych projektantów w historii Królowej Sportów Motorowych, czyli Gordon Murray prezentując tym samym swoje nowe dziecko.

Gordon Murray Automotive T.50, bo taka jest pełna nazwa tegoż modelu, jest jednakże duchowym następcą nie tylko drogowego hipersamochodu jakim jest McLaren F1, ale również spadkobiercą idei technologicznej wykorzystanej w bolidzie Brabham BT46B, który brał udział w tylko jednym wyścigu Formuły 1, który mimo to wygrał. Mowa tutaj o Grand Prix Szwecji na torze Anderstorp w roku 1978, a tryumfatorem za kierownicą tego pojazdu był nie kto inny jak Niki Lauda. Pojazd szybko został zdelegalizowany ze względu na pewien malutki detal konstrukcyjny, a mianowicie ogromny wiatrak umieszczony z tyłu pojazdu. Zgodnie ze stanowiskiem zespołu służył on jedynie do chłodzenia jednostki napędowej, jednakże miał on dodatkowe zastosowanie. Z racji na to że była to wówczas era bolidów z efektem przypowierzchniowym, dzięki któremu większość docisku generowana była z podłogi, Gordon Murray przy projekcie BT46B wykorzystał wentylator do zasysania powietrza spod pojazdu, a co za tym idzie generowania potężnej ilości dodatkowego docisku. Kończąc kącik historyczny przejdźmy zatem płynnie do technikaliów.

Jeśli przyjrzycie się tylnej części modelu T.50 od razu zauważycie podobne rozwiązanie do tego z bolidu Brabhama. Tym razem jednak Gordon nie ma zamiaru udawać, że zastosował go jedynie w celu poprawienia chłodzenia jednostki napędowej. Wentylator o średnicy 40 cm ma być zasilany przez silnik elektryczny, który pozwoli mu na nadanie prędkości 7000 obrotów na minutę. Przy współpracy z aktywnymi spoilerami oraz dyfuzorami zwiększy o docisk o 50% przy normalnej jeździe, oraz o 100% w trybie hamowania. Ma on również zwiększyć o 49 koni mechanicznych moc silnika poprzez mocniejsze zasysanie powietrza do jednostki napędowej.

T.50 podobnie do swojego duchowego poprzednika wyposażony jest w wolnossące V12. Został on wykonany przez dobrze znaną firmę Cosworth i tutaj ma pojemność 4 litrów, a ponadto wspomagany jest silnikiem elektrycznym w układzie mild-hybrid. Jednostka ta kręcić się będzie do ponad 12 tysięcy obrotów a łączna moc jaką dysponować będzie nowy pojazd Gordona Murray’a przekracza 650 koni mechanicznych, które zostają przeniesione na tylną oś za sprawą sześciostopniowej skrzyni manualnej. Na dzisiejsze czasy wydają się to być archaiczne wartości, jednakże wciąż jest to więcej niż seryjny McLaren F1, który do dziś dzierży miano najszybszego wolnossącego samochodu pod względem prędkości maksymalnej.

Do tego moc tę nie możemy pozostawić bez zestawienia z masą, która nie przekracza tutaj jednej tony. Konkretniej mówimy tutaj o 986 kilogramach bez kierowcy, co daje nam stosunek mocy do masy którym pochwalić się może niewiele współczesnych samochodów. Tak niska masa osiągnięta została oczywiście za sprawą ogromnej ilości włókna węglowego. Sam Murray twierdzi, że chociażby same panele nadwozia nie przekraczają 150 kilogramów, a jednostka napędowa waży niecałe 180 kg, co czyni ją najlżejszym V12 w historii.

McLarena F1

Oczywiście tak wyjątkowy pojazd nie mógł liczyć na większy nakład produkcyjny. Gordon Murray Automotive przewiduje jedynie 100 egzemplarzy modelu T.50, z czego każdy kosztować ma 2,36 miliona funtów bez opodatkowania. Po doliczeniu podatku przy obecnym kursie daje nam to niemal 15 milionów złotych za sztukę. Jednakże jakość i wyjątkowość jak zwykle idą w parę z ogromnymi kwotami.

Jako ciekawostkę wspomnieć trzeba, że każdy z nabywców w celu idealnego dopasowania kabiny zostaje zaproszony do siedziby Gordon Murray Automotive, gdzie dokładnie określone zostaną takie parametry jak pozycja fotela, kierownicy czy pedałów.

McLarena F1

Foto. materiały prasowe producenta

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *