Choć Glickenhaus nie był w stanie ukończyć wyścigu na Monzie przez awarię, tak ich 007LMH długo utrzymywał prowadzenie przez świetne tempo.
Małoseryjny producent samochodów sportowych i wyścigowych, jakim jest Glickenhaus, zdołał nas już niejednokrotnie zaskoczyć. Dysponując ułamkiem budżetu takich kolosów jak Toyota, Alpine czy Peugeot stawiają czoła wymienionym gigantom w wyścigach długodystansowych. Jak dotąd ich największym sukcesem w WEC są dwa podia za 3 miejsce. Jedno z nich zostało osiągnięte w legendarnym wyścigu Le Mans. Na początku 6h of Monza wydawało się jednak, że Amerykański producent ma szansę na coś więcej — pierwsze zwycięstwo. Wszystko jednak się zaczęło sypać po około dwóch godzinach wyścigu. Najpierw dostali oni karę przejazdu przez aleję za przekroczenie prędkości pod Full Course Yellow, którą musieli odbyć w trakcie Safety-Cara. A jakby jeszcze tego było mało, niedługo po odbyciu kary doznali oni awarii turbiny, która totalnie wykluczyła ich z rywalizacji. Jak jednak twierdzi Glickenhaus, gdyby nie awaria, ich Hypercar wciąż miałby szansę na zwycięstwo w wyścigu.
Przed niefortunną dla Amerykanów serią zdarzeń, SCG 007LMH w dwie godziny wyścigu zdołał wypracować sobie ponad 50 sekund przewagi nad rywalami. Jest to tym bardziej imponujące, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, z jakim niszowym producentem mamy tutaj do czynienia. Po odbyciu kary w warunkach samochodu bezpieczeństwa Glickenhaus miał już jednak około pół minuty straty. To oczywiście dużo. Patrząc jednak na ich tempo wyścigowe i czas, jaki został do końca wyścigu, była spora szansa na odrobienie tego. W wywiadzie dla Motorsport.com wypowiedział się o tym Luca Ciancetti, dyrektor technniczy amerykańskiego zespołu.
Myślimy, że nadal mogliśmy wygrać. Utrzymując tempo, które mieliśmy na początku, myślę, że walczylibyśmy o zwycięstwo: twierdzę, że byłoby bardzo blisko. [Problem, który wykluczył SCG 007LMH z wyścigu; przyp. red] wygląda na awarię turbosprężarki, prawdopodobnie wadliwy element, ponieważ byliśmy w oknie żywotności części i wszystko wydawało się pod kontrolą
Luca Ciancetti, dyrektor techniczy Glickenhaus
W wyniku Balance of Performance Glickenhaus otrzymał pozwolenie na zwiększenie mocy jednostki napędowej o 13kW, co przekłada się na ok. 18 koni mechanicznych. Spekuluje się, że to właśnie ten zastrzyk mocy mógł być główną przyczyną nie tylko znakomitego tempa amerykańskiego Hypercara, ale również awarii, która kompletnie pogrzebała ich wyścig.
Analizę zostawiam chłopakom z BoP, pozwolę im wykonywać swoją pracę. Oczywiście BoP nam pomogło, ale sam samochód był bardzo dobrze ustawiony. W żadnym dziale nie zrobiliśmy nic złego: mechanicy byli idealni na każdym postoju i wykonaliśmy właściwe decyzje strategiczne. Mieliśmy ponadto dobre tempo podczas podwójnego stintu. Na drugim przejeździe Pipo Toyota #7 była na nowych oponach, a my na starych oponach i nie szło nam źle.
Luca Ciancetti, dyrektor techniczy Glickenhaus
Glickenhaus ma opuścić rundę na Fuji ze względów budżetowych. Mają oni jednak zamiar powrócić na finał sezonu. Ten odbędzie się 12 listopada na 8-godzinnym wyścigu w Bahrajnie.
Foto. Maksymilian Kender
Miłośnik motoryzacji i motorsportu. Staram się cieszyć pasją na różne sposoby – od dziennikarstwa, przez amatorską rywalizację na torze, po konstruowanie bolidów w ramach AGH Racing – zespołu Formuły Student.