Gdy inżynierowie z Maranello projektowali kolejny reprezentatywny model Ferrari, z pewnością nie przewidzieli takiej sytuacji.
Niektórzy, szczególnie młodsi motomaniacy mogą nie zdawać sobie sprawy jakiej siły potrzeba, aby unieść przednią oś współczesnego samochodu po prostu przyspieszając i jak ciężko jest przyłożyć taką siłę do asfaltu nie tracąc jej najmniejszej części. Spektakularne wheelie Chargera z Szybkich i Wściekłych (2001) to niestety kinowy wymysł, więc nie można się tym sugerować. Jednak z odpowiednim rozkładem masy, zawieszeniem, oponami i mocą uniesienie przednich kół jest możliwe, co pokazało nam nieraz środowisko pasjonatów wyścigów na ćwierć mili, głównie w USA. Natomiast aby seryjne auto mogło tego dokonać, potrzeba zazwyczaj szeregu daleko idących i mocno ingerujących w pojazd modyfikacji, całkowicie pozbawiających auto możliwości skręcania przy wyższych prędkościach oraz możliwości używania go na drogach publicznych. Nawet najszybszy na ćwiartce produkcyjny samochód, Dodge Challenger Demon, wymaga przygotowania przed próbą, a wtedy również nie skręca powyżej miejskich prędkości i nie może poruszać się po drogach. Coś za coś.
Tym bardziej zaskakujące jest to, że całkowicie seryjny, sztywny supersamochód z Włoch, czyli Ferrari F8 Tributo jedynie z nieco lepszymi oponami drogowymi (!) jest w stanie unieść przednie koła, oderwać je na chwilę od nawierzchni.
Proces postępowy
Na kanale Drag Times pojawił się materiał przedstawiający całą drogę postępów nowego Ferrari na torze dla dragsterów i urywanie kolejnych setnych i dziesiątych części sekundy z czasu przejazdu, przy użyciu różnych kombinacji trybów jazdy dostępnych w F8. A musicie wiedzieć, że tych jest multum. Do tego można wystartować używając systemu Power Start (tak Ferrari nazwało swoją procedurę startu) lub samemu kontrolując start prawą stopą. Można również zmieniać biegi samemu, łopatkami, lub pozostawić to zadanie komputerowi, który z pewnością zrobi to lepiej, lecz przy uślizgu tuż po ruszeniu może czasem zmienić bieg zbyt wcześnie, pozbawiając auto odrobiny cennej mocy. Gdy liczą się ułamki sekund, start i każda zmiana biegu muszą być perfekcyjne. I to właśnie było głównym tematem filmu. Jednak chyba nawet sam jego autor nie spodziewał się, że w międzyczasie czerwony rumak zacznie wierzgać przednimi kopytami w powietrzu.
Jak unieść Przód Ferrari?
Mimo wszystko nie jest to proste zadanie i wciąż nie wiemy na ile powtarzalne, gdyż jak narazie dokonano tego tylko jeden raz. Natomiast jak słyszymy w filmie znacząco podniesiemy swoje szanse na wheelie startując bez procedury startu, oraz w trybie ESC OFF, co sprawi, że auto strzeli ze sprzęgła nie przy 3200 obrotach silnika na minutę, a przy 5k rpm, w trybie burnout mode. Używając tej samej techniki, można również nagrzać wcześniej opony, paląc gumę na hamulcu. Próba w takiej konfiguracji na nagraniu co prawda zakończyła się z czasem nieco słabszym niż wcześniejsze, jednak auto uniosło swoje przednie koła w powietrze.
Całkowicie seryjne, drogowe auto, z oponami typu semi-slick (dokładnie Toyo R888R) zrobiło wheelie. Owszem, trwało ono ułamek sekundy i w zasadzie bardzo łatwo umyka uwadze widza na tym nagraniu, jednak spowolniona powtórka potwierdza, że przednie koła były w powietrzu. To bardzo imponujące. Bardzo możliwe, że jeśli temperatura zewnętrzna byłaby wyższa i tylne koła nie uśliznęłyby się po chwili, wheelie trwałoby dłużej i byłoby nieco wyższe, bardziej widowiskowe. Może gładkie opony typu slick pomogłyby to osiągnąć? Możliwe też, że tryb zawieszenia bumpy road, zmiękczający amortyzatory może pozwolić na lepszy transfer masy do tyłu przy ruszeniu. To może sprawić, że tył bardziej przysiądzie a napędzane koła lepiej przykleją się do asfaltu. Przypominamy, że mowa tu o całkowicie seryjnym superaucie, ze sztywnym zawieszeniem, przystosowanym do szybkiego pokonywania zakrętów.
Ferrari F8 Tributo w najlepszej próbie pokonało 1/4 mili w czasie 10,12 sekundy, w trybie nie ESC OFF a w trybie CT OFF i przy użyciu procedury launch control. Według autora, przy idealnych warunkach, nowe Ferrari ma szansę zejść poniżej 10 sekund, co zbliżyłoby je znacząco do Challengera Demona.
Źródło: DragTimes na YouTube