Choć poznaliśmy już wersję S3, to na topowe Audi RS 3 nowej generacji przyjdzie nam poczekać jeszcze do jesieni tego roku – czy będzie warto?
Już sporo się mówi na temat nowego Audi RS 3, bo jego premiera zbliża się wielkimi krokami. Jest to model, bez którego nie wyobrażamy sobie aktualnej gamy producenta i tak naprawdę cały czas jest w stanie zawstydzić konkurencję mimo, że ma już swoje lata, dlatego czas na następcę. Ten wzbudza emocje. Widzieliśmy najpierw bazowe A3, które w swojej klasie dosyć się wyróżniało i wniosło powiew świeżości. Potem pokazano S3, które dało przedsmak tego, co czeka nas w topowym RS. Już wtedy było wiadomo, że nowa generacja super szybkiego hothatcha będzie dopracowana do perfekcji, bo Audi nie może sobie pozwolić, aby Mercedes-AMG zajął miejsce lidera w tym segmencie, a jednak A45s sporo namieszał.
Aktualnie jest już pewnym, że nowa generacja Audi RS 3 otrzyma silnik 2.5 TFSI, czyli dokładnie ten sam co poprzednik i chociażby RS Q3. Jednak spodziewamy się wzrostu mocy, a ten ma wynieść dokładnie 20 KM i 20 Nm, czyli teraz otrzymamy łącznie 420 koni mechanicznych oraz 500 Nm. Jednak to nie wszystko, bo jak na razie mówimy o wersji podstawowej, a oprócz tego pojawi się Audi RS 3 Performance, dokładnie tak jak miało to miejsce chociażby w RS7 czy RS6. W tym przypadku moc ma wzrosnąć już do nawet 450 KM, co jest już poważną wartością w tym segmencie, bo przypomnijmy, że aktualnie najmocniejszy seryjny hothatch ma 421 KM. Zatem Audi będzie chciało za wszelką cenę udowodnić, że ich produkt jest nie tylko lepszy, ale znacznie lepszy.
Osiągi? Mówi się o setce poniżej 4 sekund w bazowej wersji i prędkości maksymalnej na poziomie 250 km/h z możliwością przesunięcia ogranicznika do 280 km/h. Sporo spekulacji jest na temat napędu, bo nie ma to być zwykły Haldex jak w S3, ale napęd od Volkswagena, znany z Tiguana R i Golfa R. Chodzi głównie o to, aby moc był rozdzielana nie tylko między przednią i tylną osią, ale również między poszczególnymi kołami, co poprawi znacznie trakcję. Ile w tym prawdy? Przekonamy się już niedługo, bo premiera ma nastąpić jesienią tego roku (prawdopodobnie okolice września), a do salonów auto trafi jeszcze przed końcem 2021 roku. Cena? Na razie to jedynie plotki, ale mówi się o kwocie nieco poniżej 60 tysięcy euro.
Foto. B. Reichel via Auto Bild
Założyciel | Redaktor naczelny
Pasjonat motoryzacji i marketingu – wielu mówi, że urodził się z benzyną we krwi, lecz lekarze wciąż mają wątpliwości jak to możliwe.