Miłośnik motoryzacji i motorsportu. Staram się cieszyć pasją na różne sposoby - od dziennikarstwa, przez amatorską rywalizację na torze, po konstruowanie bolidów w ramach AGH Racing - zespołu Formuły Student.

Grand Prix Meksyku to kolejny pokaz Grande Strategia i zwycięstwo Mercedesa (kolejny raz). F1 szokuje jak zawsze swoim zachowaniem

Ci, którym zdarzało się przeczytać więcej niż jedno moje podsumowanie Grand Prix wiedzą, jak często powtarzałem się o nieprzewidywalności F1. I nie zgadniecie, Formuła 1 znowu to zrobiła. Więc bez zbędnego wstępu przejdźmy do konkretów.

A konkretnie było już od pierwszych metrów po zgaśnięciu świateł. Czołowa trójka wystartowała wyśmienicie, a w szczególności Hamilton. Vettel jednak tak łatwo nie dał za wygraną i zajeżdżając drogę Brytyjczykowi zmusił go do odpuszczenia. W ten sposób na dojeździe do pierwszego zakręty Ferrari było niezagrożone. Tego za to nie można było mówić zarówno o Hamiltonie jak i o Verstappenie. W sekcji zakrętów między pierwszymi dwoma prostymi doszło między nimi do kontaktu, przez co Holender wypadł poza trasę i przejechał przez trawę, a z obu pojazdów posypały się części. W zakrętach 4, 5 i 6 natomiast doszło do kontraktu między kierowcami Ferrari i mało brakło żeby dla Leclerca zakończyło się to przebitą oponą. A w tym całym chaosie na starcie skorzystali kierowcy Mclarena. Sainz znalazł się przed Hamiltonem, a Norris przed Bottasem. Po tych wszystkich kolizjach nastąpiła wirtualna neutralizacja, a podczas gdy kierowcy jechali gęsiego, realizator miał czas na pokazanie onboardów z tego chaotycznego sstartu.

Po zakończeniu VSC na czwartym okrążeniu Verstappen próbując odzyskać stracone pozycje, agresywnymi atakami ponownie zepsuł sobie wyścig. W sekcji stadionowej przy ataku na Bottasa dotknął tylnym kołem o przedni spoiler Fina, przez co musiał przejechać jedno okrążenie na 3 kołach i wymienić przebitą oponę. To ostatecznie pogrzebało jakiekolwiek szanse Holendra na finisz na podium.

Ale nie tylko Max miał tyle pecha, bo najwięcej nieszczęść w tym wyścigu wydarzyło się w alei serwisowej. Na 13 okrążeniu w samochodzie Lando Norrisa nie dokręcono koła i dzięki temu, że Brytyjczyk zatrzymał się w alei, został on dopchany do garażu McLarena, po czym mechanicy dokręcili mu koło. Norris kontynuował wyścig, ale ostatecznie zespół zdecydował na zrezygnowanie z ukończenia. 

Wyścigu nie ukończył również Kimi Raikkonen ze względu na uszkodzenia bolidu. Samochód Fina został ściągnięty do garażu na 58 okrążeniu.

Innym pit-stopowym pechowcem był Antonio Giovinazzi. U niego niedokręcenie opony to mało powiedziane, ponieważ wypadła ona całkowicie, kiedy Włoch otrzymał zielone światło. Tutaj ponownie udało się zamontować koło, Antonio dokończył, ale stracił sporo czasu, a cała sytuacja wyglądała komicznie.

Grand Prix Meksyku

Tak naprawdę w alei serwisowej rozegrała się również walka o zwycięstwo. Mercedes i Ferrari  u obu swoich kierowców zastosowali odmienne taktyki. Vettel, Hamilton i Bottas pojechali na jeden pit, natomiast u Leclecra zdecydowano się na podwójny zjazd. Kiedy Seb i Valtteri przedłużali swoje stinty na oponach pośrednich, a w tym czasie zarówno Hamilton jak i Leclerc byli już dawno po swoich zmianach. O ile przy Charlesie wiadomym było, że czekać go będzie kolejna zmiana, tak z Hamiltonem nikt nie był pewny aż do końca. 

Grand Prix Meksyku

I właśnie ten drugi zjazd Monakijczyka ostatecznie pokrzyżował jego szanse na zwycięstwo. Cała strategia legła w gruzach po tym, kiedy podczas pit stopu mechanicy mieli problem z dokręceniem jego tylnej prawej opony. Przez to postój trwał o około 4 sekundy a Charles ostatecznie wyścig ukończył na 4 miejscu, nie będąc w stanie dogonić Bottasa.

Z duetu czerwonych lepiej wyszedł Seb, który w czasie trwania batalii sam sugerował zespołowi edycję strategii i to głównie z jego inicjatywy stint się wydłużył. Vettel zjechał na jeden pit stop na okrążeniu 37 i walczył do końca o odrobienie straty do Hamiltona, jednakże ostatecznie się to nie udało i Niemiec zakończył wyścig na 2 miejscu.

Okrążenie przed Vettelem po nowe opony zjechał trzymający się za Sebem Valtteri Bottas, jednakże nie zmieniło to jego pozycji przed zmianą i dokończył wyścig na 3 miejscu.

Grand Prix Meksyku

Największą niewiadomą całego wyścigu był Lewis Hamilton, który po twarde opony zjechał już na 23 okrążeniu i nie było pewnym, czy te opony dotrwają do końca. W czasie kiedy Lewis narzekał na opony, Daniel Ricciardo cały czas od startu oszczędzał swoje twarde opony w taki sposób, że te wytrzymały aż 50 okrążeń. To dało nadzieję w garażu Mercedesa, szczególnie że znają Hamiltona od lat i nie raz zaskakiwał, jak chociażby w tegorocznym GP Monako. I Lewis faktycznie nie zawiódł. Był w stanie utrzymać dystans do Seba na świeższych oponach i w ten sposób jako pierwszym przekroczyć linię mety.

W ten sposób Lewis Hamilton wraz z bolidem zostali wzniesieni na specjalnym dźwigu na podium, co było naprawdę niesamowitym widokiem. Drugi ukończył Vettel, któremu nie spodobały się zarówno trofea, jak i irytująca maskotka wyścigu z selfie stickiem. Ostatnie pole podium uzupełnił Bottas, a trofeum powinno go podbudować po sobotnim wypadku. 

Grand Prix Meksyku

Pierwszy poza podium zakwalifikował się Leclerc, po nieudanej strategii na dwa pit stopy. Piąty Albon po udanym wyścigu, w którym w niektórych momentach wydawać by się mogło, że może zdobyć pierwsze w karierze podium, co jednak się nie stało. Verstappenowi, który dostał nagrodę kierowcy dnia, po przygodach na starcie i w trakcie wyścigu ostatecznie udało się dojechać na 6 miejscu. 

Miano best of the rest zdobył lokalny kierowca Sergio Perez, a za nim kolejno Ricciardo, Gasly. Na 10 miejscu w uszkodzonym bolidzie zakwalifikował się Hulkenberg po kolizji z Kvyatem, który przez kontakt w czasie nieudanego ataku otrzymał karę i spadł na 11 miejsce. 12 dojechał Stroll. Trzynasta pozycja Sainza na pewno nie zadowoli zarówno niego, jak i zespół, który po kwalifikacjach i starcie na pewno liczył na więcej. Niestety pech sprawił, że oba pomarańczowe bolidy nie zdobyły ani jednego punktu. 

Grand Prix Meksyku

Dalej ukończyli Giovinazzi, Magnussen, Russell, Grosjean, a na szarym końcu Kubica w związku z dodatkową wymianą opon w których podejrzewano przebicie. Wyścigu nie ukończyli Raikkonen i Norris.

Meksyk pozostawia nas z masą emocji i z wciąż nierozegraną walką o mistrzostwo świata kierowców, ale są spore szansę, że sprawa tytułu może się zakończyć już w następnym Grand Prix, które odbędzie się już w tym tygodniu na torze w Austin. 

Grand Prix Meksyku

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *