Miłośnik motoryzacji i motorsportu. Staram się cieszyć pasją na różne sposoby - od dziennikarstwa, przez amatorską rywalizację na torze, po konstruowanie bolidów w ramach AGH Racing - zespołu Formuły Student.

Jak podaje serwis racefans.net, Lawrence Stroll po zakupie Force India nie ma zamiaru się zatrzymać. W grę już nie wchodzi wykupienie fotela czy zespołu, ale… całego producenta samochodów

Jedną z najgłośniejszych wydarzeń sezonu 2018 w Formule 1 zdecydowanie była sprawa Force India. Zespół był już na skraju upadku w związku z problemami finansowymi właściciela, Vijaya Mallyi. Na szczęście dla zespołu, jego pracowników, ale również Formuły 1 i jej fanów, znalazło się kilku chętnych na zakup. Ostatecznie wszystkie zasoby i posiadłości Force India trafiły w ręce Lawrenca Stroll, a ten na ich bazie utworzył nowy zespół, Racing Point. Został on wybrany przez największą wiarygodność, co oczywiście oburzyło pozostałych chętnych w tym między innymi… Rich Energy. Ale dobra, koniec dygresji.

© Copyright: Photo4 / XPB Images

Zgodnie z doniesieniami serwisu racefans.net przewodzone przez Lawrenca Stroll konsorcjum spółek zarządzające zespołem Racing Point miałoby wykupić taką ilość aukcji, która pozwalałaby mu na kontrolę nad brytyjską marką, która boryka się ze sporymi kłopotami finansowymi. Niemal ciągły spadek akcji od debiutu na londyńskiej giełdzie spowodował że nawet ostatni wzrost o 13% jest niczym w porównaniu do strat rzędu 80 milionów funtów w pół roku przy spadku wartości akcji z 19 funtów na tylko 5. W takim dołku nawet prezentacja modelu DBX, czyli samochodu SUV, segmentu, który w przypadku innych marek znacząco zwiększył sprzedaż, daje małe szanse na znaczną poprawę sytuacji.

Majątek Strolla szacowany na 2 miliardy funtów, a w skład którego wchodzą akcje w takich markach modowych jak chociażby sponsorujący Mercedesa Tommy Hilfiger, na pewno pozwoliłby nie tylko na przejęcie kontroli w takiej marce jak Aston Martin, ale nawet bardzo możliwe, że na poprawę jej sytuacji. Już teraz wykłada on spore pieniądze na rozwój zespołu F1, w tym między innymi na nową fabrykę w Silverstone. W ramach ciekawostki, sam Aston Martin również ma otworzyć nową placówkę inżynieryjną w tymże mieście. Oczywiście nie miało to jak dotąd nic wspólnego z Racing Point, choć w przyszłości tak bliskie położenie placówek mogłoby mieć znaczenie.

Właśnie. Racing Point. Nie jest tajemnicą, że Lance Stroll wchodząc w świat Formuły 1 od początku chciał być związany z jakimś historycznym producentem czy zespołem, a obecna nazwa miała być jedynie chwilowa, do czasu zawarcia z kimś kontraktu. Prowadził rozmowy czy to z Lolą, czy to z Brabhamem, ale w zawsze spotykał się z odmową. W związku z tym nie dziwne jest, że kiedy tylko przejąłby kontrolę nad Astonem Martinem, jego zespół w F1 przeszedłby całkowity rebranding w nowy zespół fabryczny, których co jak co, w królowej sportów motorowych jest jak na lekarstwo.

To co jest jednak największą niewiadomą, a zarazem według mnie jest najciekawsze to nie to, jak Aston Martin wpłynie na byłe Force India, a jak to wpłynie na całą motoryzację i motorsport. Bo mimo problemów finansowych, nie mamy tutaj do czynienia z niszowym producentem samochodów. Aston Martin przez swoją ponad stuletnią historię na dobre zakorzenił się w różnych gałęziach przemysłu motoryzacyjnego i w popkulturze. W samym motorsporcie angażuje się od lat, a ostatnie lata dla brytyjskiego producenta są bardzo intensywne. Czy to cały czas utrzymywane uczestnictwo w klasie GT różnych serii, rozpoczęta w tym roku kampania DTM, czy w niedalekiej przyszłości starty w debiutującej klasie Hypercar w WEC, w której startować ma model ich Valkyrie, zaprojektowany z pomocą… Adriana Neweya, dobrze wszystkim znanego projektanta z Aston Martin Red Bull Racing.

No właśnie, przejęcie marki przez konsorcjum Strolla na pewno mocno skomplikowałoby relację Red Bulla z Astonem Martinem. Bardzo prawdopodobnym jest, że zespół z Milton Keynes straciłby tytularnego sponsora, a Aston Martin wsparcie Newey’a w programie WEC. Naprawdę ciężko znaleźć rozwiązanie tego sporu interesów. Powstały na bazie Racing Point zespół Astona Martina raczej nie zrezygnowałby ze wsparcia jednostek napędowych Mercedesa (zresztą, niektóre modele drogowe również korzystają z silników niemieckiego producenta), a tworzenie własnych jednostek przez brytyjską markę jest w takim samym stopniu prawdopodobne, w jakim jest ono opłacalne przy obecnych kosztach, szczególnie jakby miał z nich korzystać jeden zespół. Oczywiście wszystko to jest jak na razie w fazie plotek, a o przyszłości można jedynie dywagować, ale sprawa jest warta poruszenia nawet na tym etapie, patrząc jak wiele ona zmieni nie tylko w obrębie jednego zespołu, jednej serii, ale całej branży motoryzacyjnej i motorsportu.

Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *